czwartek, 14 stycznia 2010

Bezpieczne strategie inwestycyjne cz. 2

Dzisiaj kolejna cześć wpisu „recenzującego” książkę „Bezpieczne strategie inwestycyjne”. Tak jak obiecałem poprzednim razem, teraz będzie już konkretniej, bo i sama książki od mniej więcej połowy się rozkręca. Uważam również, że powinien ją przeczytać każdy, kto stawia swoje pierwsze kroki na giełdzie. Pozwoli to uporządkować finanse i wyrobić strategię inwestycyjną. Przejdźmy jednak do konkretów...



Gry inflacyjno – deflacyjne


Zjawisko inflacji i deflacji towarzyszy nam niemal od zarania dziejów. Inflacja jest najsprytniejszym podatkiem jaki można było stworzyć, gdyż nie widzimy jego bezpośredniego odpływu w comiesięcznej pensji. W książce przedstawiona jest na przykładzie amerykańskiego kryzysu przełomu lat 70 i 80. Poprzedzała je dekada wprowadzania w życie głupich pomysłów takich jak ustalenie cen urzędowych, wojna w Wietnamie, embargo na ropę z krajów OPEC i tym podobnych. „Wszystko czego dotknął rząd zamieniało się w błoto”.

Doprowadziło to do tego, że w 1979 roku średnioroczna inflacja wyniosła 13 procent. Jak pokazują autorzy książki, inwestowanie w akcje w czasach spadku wartości pieniądza, jest kiepską strategią. Wystarczy wspomnieć, że 31 grudnia 1964 roku Dow Jone osiągnął 874,12 punkty, podczas gdy 31 grudnia 1981 roku zatrzymał się na poziomie 875 punktów. Jak widać, przez 17 lat indeks Dow Jones, nie zyskał nawet jednego punktu.

Z kolei zjawisko deflacji przedstawione jest na przykładzie wielkiego kryzysu z lat trzydziestych XX wieku. Dla tych którzy nigdy nie zgłębiali tego tematu, mogę szczerze polecić książkowy opis (nigdy nie czytałem lepszego mimo, że jest krótki). Samo zjawisko, najlepiej wytłumaczyć na prostym przykładzie. Jeśli jednego roku pewien przedmiot kosztuje 100 złotych, aby rok później ten sam przedmiot (i nie mówię tu o starzejącym się sprzęcie komputerowym) kosztował 90 złotych, to nagle Twoje pieniądze są więcej warte.

Deflacja sama w sobie jest pozytywnym zjawiskiem dla ludzi posiadających gotówkę. Niestety w dzisiejszym społeczeństwie, niemal każdy jest zadłużony i posiada do spłacenia mniejszy czy większy kredyt. Z tego powodu inflacja jest zjawiskiem korzystnym, gdyż dług z roku na rok jest warty coraz mniej. Do tego każdy (ja również :)) chce mieć coraz więcej pieniędzy, co jest możliwe tylko wtedy, gdy są one z roku na rok warte coraz mniej. Stąd wniosek, że deflacja dla większości społeczeństwa (a także a może przede wszystkim zadłużonych budżetów rządowych) jest równoznaczna z szokiem i zapaścią gospodarczą.

Zdaniem autorów książki mamy obecnie do czynienia z pięcioma siłami deflacyjnymi. Po pierwsze produkcja dóbr jest stale przenoszona do Chin. Dzięki temu końcowy towar jest tańszy co wpływa na obniżkę cen. Po drugie przedsiębiorstwa usługowe są przenoszone do miejsc, gdzie siła robocza jest tańsza. Korzystają na tym przede wszystkim Indie (wiele centrów badawczo-rozwojowych), ale także Polska (np. Google w Krakowie). Po trzecie, rosnące bezrobocie i bankructwa, które prowadzą do obniżania poziomu wynagrodzeń. Ukończenie dobrej uczelni wcale nie gwarantuje dobrze płatnej pracy w zawodzie.

Czwartym czynnikiem są trendy panujące w handlu detalicznym. Markety i dyskonty handlowe sprzedają swoje towary o wiele efektywniej niż osiedlowe sklepiki. Podobnie ma się sprawa z portalami aukcyjnymi (Allegro, eBay). Przekłada się to na globalną obniżkę cen. Ostatnim czynnikiem jest ślepa wiara w dolara (obecna tendencja to jego spadek wartości przez co Amerykanie mniej importują), która pobudza rządy wielu państw do dewaluacji swojej waluty aby pobudzić rodzimy eksport. Jak widać, czynników deflacyjnych jest wiele, jednak jak już wcześniej wspominałem, sama deflacja jest dla państw XXI wieku katastrofą. Powoduje to determinację w walce z nią, nawet jeśli ceną jest okresowy skok inflacji. Widzimy to na przykładzie obecnego kryzysu, gdzie drukowanie pieniędzy jest na porządku dziennym (pozdrowienia dla Bena helikoptera :)).

Aby nauczyć się odczytywać sygnały rynkowe mówiące o nadejściu presji inflacyjnej, autorzy proponują obserwację surowców, cen dóbr konsumpcyjnych, złota oraz stóp procentowych. Jeśli trzy pierwsze dynamicznie rosną a stopy procentowe z poziomu ujemnego (realna stopa, czyli po odjęciu poziomu inflacji) gwałtownie idą do góry, inflacja wzrośnie tak jak to miało miejsce w późnych latach siedemdziesiątych XX wieku. Na sam koniec tych rozważań, przedstawione zostały trzy strategie inwestycyjne dla każdego rodzaju stóp.

1) Malejące stopy procentowe – „w tym okresie inwestuje się najłatwiej”. Akcje i obligacje znajdują się w silnym trendzie wzrostowym. Jeśli chodzi o akcje, to ta porada nie do końca sprawdza się w momencie kryzysu gospodarczego (rok 2008), jednak obligacje przynoszą wtedy wysokie zyski.

2) Rosnące stopy procentowe – „niewiele da się zrobić, gdy stopy procentowe rosną”. Najlepszą inwestycją są aktywa rzeczowe, gdyż rosnące stopy procentowe sygnalizują, że należy obawiać się inflacji. W latach siedemdziesiątych, swój rajd zaliczyło złoto, srebro oraz monety kolekcjonerskie.

3) Stabilne stopy procentowe – „gdy stopy procentowe są wysokie i w miarę stabilne, należy inwestować w obligacje”. Wysokie stopy obniżają zyski przedsiębiorstw, wpływając negatywnie na ceny akcji. Obligacje dają wtedy wysokie odsetki. Gdy stopy procentowe zaczną spadać, zarobisz nie tylko na odsetkach ale również na cenie obligacji.

To już koniec tego wpisu. Jestem ciekawy jakie przemyślenia macie odnośnie wizji przedstawionej przez autorów. Według mnie podeszli do problemu bardzo rozsądnie i filtrując ich niektóre pomysły, można z publikacji wynieść naprawdę dużo. Już niedługo kolejny wpis, który tym razem będzie dotyczył samego inwestowania i przede wszystkim zarabiania. Aby być na bieżąco, zachęcam do dodania witryny do czytnika RSS bądź do zakładek (CTRL+D).

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Było ciekawiej tak jak obiecałeś :> Przydatna szczególnie końcówka wpisu z 3 strategiami inwestowania podczas różnych rodzajów stóp procentowych. Skoro polecasz książkę to wypożyczę ją z biblioteki uniwersyteckiej i przeczytam.

Anonimowy pisze...

Wpis lepszy od poprzedniego ale spodziewałem się czegoś więcej

Big think pisze...

Hmmm Bardzo dobry pomysł z tym opisywaniem książek. Można zrobić sobie wewnętrzny filtr i wiedzieć co kupić. Sam też pracuje nad streszczeniem książki którą umieścić chcę na blogu. Jednak moim zdaniem powinieneś podzielić książkę na mniejsze części, zrobić więcej wpisów. Wtedy w bardziej realistyczny sposób oddasz jej zawartość. Ale to tak na marginesie. Spoko blog i zapraszam na mojego :)

Pozdrawiam

Cheed pisze...

"Bezpieczne strategie inwestycyjne" będą podzielone na 3-4 wpisy, więc myślę, że w sam raz. Czekam więc na recenzję książki u Ciebie na blogu - postaram się skomentować.

Pozdr.

Podobne posty