wtorek, 24 lutego 2009

Karta kredytowa a na co mi to??

Mogę sobie dzisiaj po raz kolejny powiedzieć, jak dobrze, że w 2009 roku pokusa na zakup akcji przegrywa z moim zdrowym rozsądkiem. Muszę jednak przyznać, że jest dziwnie, niedługo skończy się pierwszy kwartał a ja do tej pory zrobiłem jedynie 3 transakcje na GPW – dwie zyskowne i jedna stratna(SL). Bilans? Zarobek podobny do rocznej lokaty.

No ale od początku... Wczoraj, w trakcie sesji indeks Standard & Poor's 500(najbardziej reprezentatywny) spadł do poziomu 747,93 pkt. czyli do najniższej wartości od kwietnia 1997 roku.


Na warszawskiej giełdzie możemy dzisiaj zobaczyć lustrzane odbicie wczorajszej sesji w USA. WIG20 pełza wokół poziomu 1320pkt, tracąc 1% i czeka na poprawę nastrojów. Ta może nadejść już dzisiaj – na 16 zaplanowano wystąpienie szefa Fedu Bena Bernanke. Na szczęście mam ten komfort, że nie muszę się za niego modlić i polegać tylko na nim.

Skoro nie inwestuję na giełdzie to pewnie myślicie że się obijam? :) Niekoniecznie, staram się wyciągać jak najwięcej wniosków, żeby przyszłość nie była już taka tajemnicza. Staram się analizować rynek, zwracać uwagę jak kryzys przenosi się z branży na branżę, która dostaje najmocniej, która najmniej.

Oprócz tego, jak już wcześniej pisałem eliminuję zbędne wydatki. O jednym z nich chciałem napisać właśnie dzisiaj.


Karta kredytowa, któż jej nie ma? Jeszcze kilka lat temu była symbolem nowoczesności i bogactwa, dzisiaj obecna niemal w każdym portfelu. Spowodowane jest to agresywną polityką marketingową banków, na każdym kroku jesteśmy atakowani nowymi ofertami i coraz to większymi rabatami.

Dlaczego? Skłonność do rozrzutności pieniędzy jest większa, gdy płacimy kawałkiem plastiku, niż ciężko zarobionymi banknotami. Prosty trik, oddziałujący głównie na psychikę, a jaki skuteczny...

Oczywiście w pierwszym roku jej użytkowania jesteśmy zwolnieniu z opłaty za wydanie, dopiero od drugiego roku zaczynają się schody. Jak pokazują różne badania, przeciętny użytkownik karty kredytowej zawsze się zadłuża. Jedni robią to wcześniej, drudzy później, zadłużanie jest naszą domeną i ciężko oprzeć się pokusie.

Zastanówmy się jednak po co tak naprawdę jest nam taka karta, jeśli mamy pieniądze na koncie? Wszystkie te operacje możemy wykonać za pośrednictwem karty debetowej, albo płacąc gotówką. Ten drugi sposób jest tym bardziej atrakcyjny, bo jak pokazuje praktyka, często możemy wynegocjować rabat 2-3% wartości kupowanego towaru.

Kiedyś argumentem były płatności internetowe za np. bilety lotnicze – dzisiaj taką funkcjonalność posiada zwykła karta debetowa Visa Electron. Wystarczy ustawić limit transakcji internetowych.

Nie wyrabiajmy sobie karty, tylko dlatego bo jest taka moda, tylko dlatego że koleżanka z pracy ją ma. Sami musimy przekalkulować czy to się nam naprawdę opłaca. Nie neguję jednak KK, bo niektórzy na ich użytkowaniu zyskują dodatkowe punkty w programach lojalnościowych czy zniżki w hipermarketach.

Niektóre karty posiadają możliwość robienia z nich bezpłatnych przelewów, wtedy takie pieniądze można włożyć na lokatę i zarabiać przez te 50 dni. Jeśli nie mają takie możliwości, a bank umożliwia nam opłacanie przez KK rachunków, możemy w szablonie przelewu Płatności za energię wpisać numer swojego drugiego konta i w taki sposób pobierać pieniądze. Istnieją też metody wypłacania pieniędzy z KK po przez różnego rodzaju kasyna i systemy bukmacherskie ale nad tym nigdy się nie zastanawiałem.

Podsumowując, nie korzystam z kart kredytowych - są mi kompletnie niepotrzebne. Dzięki temu uniknąłem wielu głupich wydatków. Ustawiłem także niski limit transakcji bezgotówkowych na karcie debetowej, dzięki czemu mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że wygram z każdą pokusą i przemyślę każdy większy zakup co najmniej dwa razy.

PS: W jednym z następnych wpisów napiszę o tym jak studenci, nawet nie posiadający stałego dochodu, mogą zarobić do kilkudziesięciu złotych na KK.
PS2: Jeśli podobał wam się wpis, wiecie co zrobić :-)

czwartek, 19 lutego 2009

Prawa Poboru i Duda

Kłamstwo ma krótkie nogi – przekonał się o tym bardzo boleśnie Maciej Duda, prezes giełdowego koncernu PKM Duda, widoczny na zdjęciu poniżej.


Oczywiście jestem za pełnym ukaraniem niepoważnego traktowania inwestorów i akcjonariuszy, włącznie z sankcjami karnymi. Zacznijmy może jednak od początku.

Od pewnego czasu, Panu Maciejowi, znanemu już w przeszłości z zamiłowania do przekrętów, zaczął się walić grunt pod nogami. Jego oczko w głowie, koncern mięsny Duda stracił w przeciągu ostatniego roku blisko 90% swojej wartości. Inwestorzy bardzo klarownie ocenili sytuację w spółce i przede wszystkim lawinowo rosnące zadłużenie.

Dla ratowania kursu Maciej Duda, mimo iż nie jest osobą medialną, lubił pokazywać się w różnych mediach, zapewniać o stabilnych fundamentach jego biznesu oraz o braku opcji „zabezpieczających kurs złotówki”. To jedna z takich wypowiedzi na łamach Pulsu Biznesu: ”Nie korzystaliśmy z opcji walutowych. Możemy za to pochwalić się całkiem dobrą rentownością naszego eksportu. Szczególnie opłacalny jest Daleki Wschód."

Jakież było zdziwienie inwestorów, gdy spółka podała 16 lutego, że „Zgodnie z MSR 39, w wyniku osłabienia złotego względem USD i Euro, wpływ szacowanej ujemnej wyceny nierozliczonych kontraktów walutowych na wynik finansowy spółki roku 2008 wynosi 29 342 tys. zł.” Tak nie mylicie się to prawie 30 mln złotych straty przy kursie 4zł za Euro, jak wygląda ta strata przy kursie blisko 5zł za Euro?

Nie dziwią więc, sugestie akcjonariuszy aby przerobić Pana Macieja na salceson i wysłać na Daleki Wschód ;) Rozbawiła mnie również informacja podawana przez agencje prasowe: „Dziś Maciej Duda nie odbiera telefonów.” W przeciągu dwóch dni giełdowa Duda straciła blisko 50% swojej dotychczasowej wartości. Jest to reakcja zarządzających funduszami, którzy drastycznie powiedzieli Game Over.

Duda oczywiście stara się mętnie tłumaczyć i usprawiedliwiać, że o opcjach informował, że to że nie mają opcji to skrót myślowych i że zawarte opcje to opcje zabezpieczające a nie spekulacyjne. Skoro to opcje zabezpieczające, to jak wytłumaczyć 30 milionową stratę? Zrozumiem to jeśli zrekompensują to zyski z eksportu większe o 100 milionów w porównaniu do dotychczasowych. Jak wytłumaczyć, że są to opcje asymetryczne w stosunku 1 do 2? Jeśli chcecie posłuchać tych mętnych wyjaśnień wejdźcie na stronę TVN CNBC i wpiszcie „Tłumaczenie Dudy”.

Teraz czas na część edukacyjną ;) Tak jak w tytule posta, będzie o prawach poboru. Emisja z prawem poboru oznacza, że spółka emitując nowe akcje, daje dotychczasowym akcjonariuszom prawo objęcia akcji nowej emisji po ustalonej cenie. Niepisana zasada jest taka, że Nowe Emisje dają zarobić w trakcie hossy i są przeważnie nieudane w czasie bessy.

Prawo poboru daje akcjonariuszom trzy możliwości:

1) Dokonanie zapisu na akcje nowej emisji (trzeba zgłosić taką chęć w swoim biurze maklerskim)
2) Sprzedaż praw poboru na giełdzie
3) Nie zrobić nic z prawami poboru i na własne życzenie utracić pieniądze.

W przypadku emisji akcji przez Dudę prawa poboru nie będą nic warte, bo cena nowej emisji jest wyższa niż obecna cena akcji.

V = (M-S) / (N+1)

gdzie:
V- teoretyczna wartość prawa poboru
M - cena rynkowa starych akcji
S - cena emisyjna nowych akcji
N - liczba praw niezbędnych do objęcia jednej nowej akcji

Będzie można więc wybrać jedynie opcję pierwszą i trzecią. W normalnym przypadku wartość praw poboru odejmuje się od kursu akcji.

Aby to lepiej zobrazować podam teraz przykład, nie ma sensu, żebym wymyślał swoje liczby, skopiuje to co jest na stronach mBanku:

Spółka „XAMPLE”, której akcje notowane są na GPW po 10,00 zł rozpoczyna emisję z PP. Każdy akcjonariusz posiadający 1 akcje otrzymuje 1 prawo poboru. Dwa prawa poboru uprawniają do objęcia 1 akcji nowej emisji (emisja w stosunku 2:1). Wartość prawa poboru ustalono na 2 zł. Cena emisyjna została ustalona na 5 zł za akcję.
Inwestor Kowalski posiada 1000 akcji spółki wartych 10 000 zł.
W dniu następującym po ustaleniu prawa poboru, Kowalski posiada na rachunku:
- 1000 akcji spółki XAMPLE notowanych po 8 zł (10 zł minus wartość PP) – co daje 8 000 zł
- 1000 praw poboru XAMPLE-PP, notowanych po 2 zł – co daje 2 000 zł
Kowalski może:
a) sprzedać 1000 praw poboru i zainkasować 2 000 zł, wtedy nadal ma łącznie 10 000 zł
b) zapisać się na 500 akcji nowej emisji po 5 zł za akcję (potrzebuje 2 500 zł na opłacenie zapisu). Na koniec operacji będzie posiadał 1500 akcji po średniej cenie 8,30 zł
c) nie zrobić nic, wówczas 1000 praw poboru zniknie z jego rachunku, i będzie on posiadał 1000 akcji spółki po 8 zł. Straci zatem 2000 zł.

Co do terminów to wszystko klarownie wyjaśnione jest tutaj. Nie należy zapominać o 3 dniowym czasie księgowania akcji przez GPW.

poniedziałek, 16 lutego 2009

Sytuacja na walutach

Dzisiejszy dzień przynosi kolejne, rekordowe spadki złotego. Zagraniczne waluty umacniają się do niego o 4-5%, głównie za sprawą raportu Merrill Lynch. Jego analitycy oczekują ceny 3,85 zł za dolara w ciągu dwóch miesięcy i zalecają sprzedaż naszej waluty. Podobna rekomendacja spotkała węgierskiego forinta. Nie wszyscy są sceptycznie nastawieni do złotego. W najnowszym raporcie Deutsche Bank napisał, że nasza waluta jest niedowartościowana aż o 15%, mimo wszystko na rynku nie spotkało się to z większym odzewem.


W zasadzie po wklejeniu tego wykresu niewiele więcej trzeba pisać. Dolar w stosunku do złotego jest najmocniejszy od blisko 5 lat. I jak tu planować zagraniczny urlop? Nie mówiąc już o budżecie... Zaskakuje sama dynamika tego wzrostu, którą najłatwiej zobrazować tak...


Dziwi to tym bardziej, że po obniżeniu stóp procentowych do zera(czy nawet realnych ujemnych wartości) i masowym drukowaniu ich, amerykańska waluta jest warta mniej niż papier toaletowy. Dlaczego mniej? No cóż, papier toaletowy ze średniej półki składa się z co najmniej 2-3 warstw ;)

Co powinniśmy w takiej sytuacji zrobić? W momencie gdy złotówka świętowała swoje historyczne szczyty co mądrzejsi masowo kupowali importowany sprzęt elektroniczny. Obecnie urządzenia RTV są droższe o kilka procent niż w wakacje i to tylko ze względu na pozostające w magazynach zapasy. Gdy i one się skończą, ceny skoczą o kilkanaście procent.

Żeby zbilansować te straty warto zarabiać w zagranicznych walutach. Jak? Jeszcze trzy/cztery lata temu studenci/bezrobotni masowo wyjeżdżali do pracy na Wyspy Brytyjskie. Funt stał wtedy w okolicach 5-6zł a pracę można było znaleźć w każdym barze, czy na każdej budowie. Obecnie sytuacja się zmieniła, o pracę zdecydowanie trudniej a dodatkowo można spotkać się z przejawami agresji czy nietolerancji rodowitych Brytyjczyków, którzy nie radzą sobie z konkurencją z Europy Wschodniej. Nie są to plotki z gazet a wiadomości z pierwszej ręki...

Dzisiaj, najprostszym sposobem jest odnalezienie w sobie czegoś co lubimy, uruchomienie własnego serwisu, zmieszczenie tam reklam Google Adsense i regularne umieszczanie ciekawych wpisów. Z czasem, po wypozycjonowaniu powinny pojawiać się osoby, które zainteresowane różnymi produktami, będą klikać w reklamy. Po niektórych komentarzach widzę, że w kilku osobach drzemie spory potencjał i naprawdę warto od czasu do czasu coś skrobnąć. Nie tylko zyskacie uznanie w oczach innych bloggerów, ale pisząc rzeczowo dostaniecie wiele ofert pracy i współpracy.

Dzisiejszy wpis jest tj. pierwszą częścią, ponieważ docelowo chciałbym napisać o perspektywie przyjęcia Euro, ale ze szczegółami wstrzymam się jeszcze co najmniej kilka dni ;)

czwartek, 12 lutego 2009

mBankowe malwersacje kursowe

Sytuacja na giełdzie z pewnością nie rozpieszcza inwestorów na całym świecie. Można próbować kopać się z rynkiem, jednak na niewiele się to zda - zwykle wypadniemy na naszych Stop Lossach.

Dlatego też napiszę dzisiaj o tym co spotkało mnie niedawno ze strony mBanku. Na szczęście nie posiadam złodziejskiego(trzeba to otwarcie przyznać) kredytu we frankach szwajcarskich o czym możecie przeczytaj np. tutaj lub tutaj i moje straty nie są tak duże.

Mimo wszystko zaufanie, po wielu latach posiadania produktów mBanku, zostało podkopane. Byłem zdania, że jeśli mBank ma naprawdę kłopoty ze względu na kryzys to wystarczy poprosić swoich klientów o przelew kilku złotych na jego konto, zamiast golić ich na czym się da.

Mój problem zaczyna się od wypłaty koron słowackich(już wtedy przeliczanych na Euro, co widać na wydruku bankomatowym) 31 grudnia w Tesco w Popradzie. W tamtym okresie kurs Euro kształtował się na poziomie 4,10zł-4,20zł. mBank oczywiście pobrał z mojego konta kwotę na transakcję, ale jej ostatecznie nie zaksięgował(nie była widoczna w historii transakcji).

Następnie ją zwrócił aby ostatecznie obciążyć mnie transakcją 9 lutego a więc blisko półtora miesiąca po jej wykonaniu. Proszę spojrzeć co się w tym momencie stało z kursem Euro.


Transakcja została rozliczona po kursie 4,67zł a więc dostałem podwójnie, za ryzyko kursowe i za popularny i powszechnie wykorzystywany w mBanku spread.

Oczywiście większej reakcji ze strony mBanku się nie doczekałem, cała wina poszła na Visę oraz zmianę waluty na Słowacji. Ten drugi argument jest tym bardziej absurdalny, że niedawno sam mBank chwalił się, że jest "Euro-ready".

Jaki morał z tej historii? Zwiedzeni radosną twórczością marketingowców z mBanku o braku opłat za wypłatę z zagranicznego bankomatu, trzy razy pomyślcie zanim skorzystacie z tej "funkcjonalności".

A teraz czekam na komentarze w stylu "urzekła mnie Twoja historia" :)

PS: Od niedawna możecie oglądać za darmo i na żywo TVN CNBC tutaj. Ten odnośnik znajdziecie również w sekcji Użyteczne Linki.

sobota, 7 lutego 2009

Oszczędzanie #1

Tak jak pisałem w poprzednim poście inwestor musi się teraz skupić na eliminowani zbędnych wydatków i oszczędzaniu tego co może. Przytoczę może zasłyszaną gdzieś maksymę: „Należy dbać o swoje pieniądze, żeby następnie te pieniądze dbały o nas.”

Nie jest to wbrew pozorom takie trudne, nie wymaga od nas wielkich wyrzeczeń w stylu jedzenia 2 zamiast 3 posiłków dziennie ;-)


Przede wszystkim po nowym roku rozpoczyna się sezon wyprzedaży różnego rodzaju ubrań. Możecie znaleźć wszystko – od zimowych kurtek po bokserki ;-) Nie są to rzeczy używane, nie są to rzeczy zniszczone – po prostu co sezonowe czyszczenie magazynów pod nową kolekcję. W momencie pisania tego posta jest to już końcówka tego okresu, więc radzę się pośpieszyć.

Wielu z nas dojeżdża codziennie na uczelnie/do pracy. Może warto zrezygnować z samochodu i wybrać komunikację publiczną? Jest to ważne szczególnie teraz, wiadomo sól, którą sypane są drogi, skutecznie skraca żywotność karoserii naszego samochodu. A może warto wyjść godzinkę wcześniej i zrobić sobie poranny spacer do pracy? Uwierzcie mi – wpłynie to pozytywnie na waszą kondycję i zachęci do wytężonej pracy. W dobie kryzysu to bardzo ważne – trzeba pokazać pracodawcy, że firma straci więcej bez nas niż z nami ;-)

Jeśli już przy samochodach jesteśmy, warto poszukać tańszego ubezpieczyciela. Sam znalazłem takiego dla taty, oszczędzając tym samym 33% dotychczasowej składki. Po długich poszukiwaniach najtańszy okazał się Allianz Direct. Procedura jest bardzo prosta, składacie u swojego dotychczasowego ubezpieczyciela wymówienie i zakładacie nową polisę w Allianz. Wszystkie zniżki zostaną przeniesione, dodatkowo jeśli posiadacz samochodu ma powyżej 50 lat dostaniecie 15% dodatkowej zniżki(hasło promocyjne Młodzi Duchem), jeśli ubezpieczycie się do 8 lutego.

W tamtym roku przedłużałem swoją umowę na internet, ale teraz również możecie skorzystać z tej prostej sztuczki. Internet jest takim wynalazkiem, który towarzyszy nam codziennie. Nie sposób bez niego żyć i przyzna to każdy. Abonament za niego opłacam nieprzerwanie od dobrych kilku lat. Może więc warto zawrzeć maksymalnie długą umowę, aby mieć niskie miesięczne opłaty abonamentowe? W moim przypadku wygląda to tak, że umowa trwa 36 miesięcy i za transfer 2Mbit w dzień i 4Mbit w nocy płacę 25zł.

W przyszłym miesiącu kończy mi się dotychczasowa umowa na abonament telefonu komórkowego. Może zamiast nowej komórki(przy niskim abonamencie i tak nie dostaniemy nic dobrego...), warto wziąć więcej minut. W Play możemy np. zamiast komórki wybrać wyższy abonament płacąc jak za niższy. Podobne promocje funkcjonują u wszystkich operatorów. Warto też dostosować swoją taryfę do przyjaciół – jeśli większość mamy w Erze, to powinniśmy wybrać właśnie takiego operatora. U mnie niestety wszyscy porozrzucani są po różnych sieciach i zastanawiam się nad przejściem na kartę do Mobilkinga. Rozmowy kosztują 0,35gr za minutę do wszystkich a aby utrzymać ważność rozmów wychodzących wystarczy doładowanie za 10zł miesięcznie. Boli tylko opłata za przeniesienie numeru w wysokości 60zł...

Jeśli jesteśmy przy komórkach warto korzystać z różnych promocyjnych doładowań oferowanych przez operatora. Możecie również skorzystać z niebieskiego bannera „Doładuj telefon przez internet bez zdrapek” znajdującego się na moim blogu na dole po prawej stronie. Doładowując tam telefon dostaniecie gratis 2zł do pierwszego doładowanie i zwrot 3% bieżącego doładowania, które będziecie mogli użyć do następnego. Taki prosty Cash Back.

Na sam koniec poruszę najważniejsza sprawę – podliczmy teraz zaoszczędzone pieniądze. Powinna nam wyjść całkiem niezła sumka, której nie możemy przejeść. Najlepszym sposobem będzie wpłacenie jej na konto oszczędnościowe lub lokatę. Niech to będzie nasz fundusz buforowy na nieprzewidziane sytuacje. Warto skorzystać z ostatnich miesięcy tak wysokiego oprocentowania na lokatach, bo prawdopodobnie przez kilka najbliższych lat nie zobaczymy już 8 czy 10 procent na lokacie.

Najlepszym wyborem wydaje się Lokata Killer w Banku pocztowym oprocentowana na 8%(niestety zmiana w dół z 10%) zakładana na 10 dni z możliwością odnowienia. Byłem jej przeciwny, ale od kilku dni funkcjonuje opcja, dzięki której możemy ją zerwać w każdej chwili przez internet, bez udawania się do placówki poczty. Dla leniwych dodam, że przy kwocie do 1135zł ominiemy Belkę i mamy czyste 8%.

Z kont oszczędnościowych najatrakcyjniej wygląda Polbank ze swoimi 7%. Trzeba sobie szczerze powiedzieć, że 4,25% w mBanku czy 4,6% w Alior Banku po odliczeniu podatku Belki ledwo pokryją inflację. Zawsze to jednak lepiej niż w przysłowiowej skarpecie...

PS: bardzo chętnie poznam wasze pomysły na oszczędzanie w dobie kryzysu.

wtorek, 3 lutego 2009

Bessa pełną parą

Jak w tytule... WIG 20 niemal bez żadnej walki przebił wszystkie wsparcia i wyznaczył nowe dno bessy. W zasadzie nie ma czemu się dziwić – w bessie patrzy się głównie na opory a trzykrotny atak na poziom 2000 punktów nie powiódł się, co wyraźnie wskazuje, że rynek nie ma ochoty rosnąć.


Ostatnio na tak niskim poziomie byliśmy w grudniu 2003 roku, zanegowana więc została już prawie cała hossa. Niestety małe spółki nadal są 3 razy droższe niż na początku poprzedniej hossy – widać więc, że potencjał do spadku nadal jest.

Dodając troszkę humoru, można powiedzieć, że zbliżamy się coraz dynamiczniej do poziomu 1410 a więc bitwy pod Grunwaldem. Nie muszę chyba przypominać wyniku tego starcia... Odbijamy, nie zapomnijcie założyć zbroi :-)

Przyszłość GPW w dużej mierze zależy od nastrojów za oceanem a te są minorowe ale mimo wszystko troszkę lepsze niż w Polsce. S&P500 nadal jest powyżej dołków bessy i prawdziwa panika będzie po przebiciu 750pkt. Obecnie cały czas utrzymujemy się ponad poziomem 800pkt.

Wszystkim inwestorom, polecam wstrzemięźliwość :-) Powtarzam jeszcze raz – jeśli nie jesteście pewni transakcji odpuśćcie, a już na pewno nie wolno zapominać wam o Stop Lossie.

Ciekawa sytuacja zarysowała się również na walutach. Frank przebił dzisiaj zdecydowanie poziom 3zł a Euro i Dolar są blisko historycznych poziomów, odpowiednio 5zł i 4zł. Póki co nic nie wskazuje na uspokojenie tego szalonego rajdu – biada tym, którzy inwestują w struktury walutowe mBanku.

No ale przecież inwestor giełdowy, aby żyć musi zarabiać. Tutaj proponuje skupić się na eliminowaniu zbędnych wydatków i oszczędzaniu tego co możemy. W najbliższym czasie napiszę, co nieco o oszczędzaniu. Dzisiaj przeprowadziłem ciekawą dyskusję na portalu GoldenLine.pl – jakie było moje zdziwienie, gdy „profesjonalni” doradcy finansowi, odpowiadali, że oszczędzanie po 100zł miesięcznie nie ma sensu i lepiej te pieniądze spożytkować na zabawę ;)

Oczywiście takie oszczędzanie nie ma sensu z ich punktu widzenia, bo nie będą mogli wcisnąć nam dochodowego dla nich programu systematycznego oszczędzania... Ja nadal stoję na stanowisku, że lepiej samemu uczyć się posługiwania kapitałem, niż powierzyć pieniądze innym, aby uczyli się nimi zarządzać na nasz koszt.

PS: Zmieniłem kolor reklamy nad tytułem, trochę razi w oczy, ale początek miesiąca daje największe wpływy. Obiecuję, że 15 lutego wszystko wróci do normalności :)

niedziela, 1 lutego 2009

Podsumowanie Stycznia

Minął siódmy miesiąc mojej działalności w ramach bloga, postaram się go teraz podsumować. Plan pisania postów co 4 dni nie został w pełni zrealizowany, ale zdaję sobie z tego sprawę, że mogło być o wiele gorzej. Mam świadomość, że jakość wpisów jest bardzo różna, i powtórzę to co pisałem miesiąc temu, nie mam niestety na to takiego wpływu jakbym chciał - doba ma tylko 24 godziny. Wpisów powstało w sumie 6, od rozpoczęcia działalności w lipcu – 62.

1) Nowy rok i co dalej?

2) Podsumowanie grudnia

3) Struktury, Stop Loss

4) Magiczna liczba

5) Emerytura

6) Bieżące przemyślenia #2

Styczeń był na polskiej giełdzie wyraźnie spadkowym miesiącem i o żadnym tajemniczym efekcie stycznia nie mogło być mowy...


... i czeka nas teraz najprawdopodobniej testowanie dołków z października i listopada.


Usilne starania rządu w USA, aby ukryć recesję na niewiele się zdały. PKB USA spadł o 3,8% w ostatnim kwartale przy szacunkach analityków na poziomie 5,5%. Wygląda nieźle, cóż z tego skoro w strukturze widać zwiększone zapasy i jak się okazuje plotki o miliardowych zamówieniach, między innymi w przemyśle zbrojeniowym okazały się prawdziwe.

Warto odnotować, bo pewnie wielu czytelników bloga jeszcze o tym nie wie, że banki zrzeszone w European Banking Industry Committee (EBIC) zobowiązały się w poniedziałek, że będą ułatwiać swoim klientom przeniesienie kont do konkurencji. Zgodnie z przyjętymi zasadami to nowy bank weźmie na siebie ciężar przeniesienia klienta ze starego banku. To on ma się skontaktować ze starym bankiem, by przenieść np. zlecenia stałe, polecenia zapłaty, spłaty rat kredytów. Nowy bank ma także poinformować zewnętrzne firmy (np. gazownię, operatora telekomunikacyjnego), gdzie trzeba przesyłać rachunki, albo przynajmniej pomoże w takim kontakcie swojemu klientowi. Wreszcie, nowy bank pomoże zamknąć stare konto i przenieść saldo.

Co do zasady, stary bank nie będzie miał prawa obciążać konsumenta za przekazane z powodu zamknięcia konta standardowe informacje. KE spodziewa się, że konkurencja na rynku wymusi na bankach rezygnację z wszelkich opłat z tytułu przenoszenia kont.

Chciałem również podziękować wszystkim, którzy włączyli się do akcji zbierania podpisów na rzecz upowszechnienia tzw. czwartego filaru o którym pisałem TUTAJ. W prezencie dla was mam ciekawy obrazek ;)


Ze zmian na blogu warto odnotować, pojawienie się nad czatem nowej tabelki z notowaniami najważniejszych dla nas walut. Sam wielokrotnie szukam notowań dolara czy euro, teraz będziemy mieli je na miejscu razem z innymi notowaniami.

Jeśli nie zauważyliście, zakupiłem również nową domenę - tak jak obiecałem. Ciężko było wybrać coś dobrego, bo w temacie inwestowania większość już zajęte ;) Mam nadzieje, że teraz będzie prościej zapamiętać adres minwestycje.net. Tutaj również podziękowania dla kolegi z blogu Psychika.net za pomoc w konfiguracji. Dodam jeszcze, że wchodząc przez stary adres zostaniecie tutaj przekierowani, ale lepiej by było gdybyście zmienili swoje ustawienia pod nowy adres. Prośba ta skierowana jest również do zaprzyjaźnionych bloggerów, którzy ze mną linkują :)

Na sam koniec czas najwyższy podsumować ankietę w której mogliście głosować przez cały styczeń. Pytanie brzmiało: " W 2009 roku 20% wzrost wartości kapitału jest celem?". Jej wyniki możecie prześledzić na załączonym poniżej . Już teraz gorąco zachęcam do wzięcia udziału w najnowszej ankiecie, którą możecie znaleźć jak zawsze w prawym górnym rogu.

Podobne posty