poniedziałek, 21 grudnia 2009

Alior Bank podnosi opłaty za kartę

Alior Bank szturmem wszedł na polski rynek bankowości. Po pierwszym roku działalności, posiadają 545 tysięcy aktywnych kont - nieźle ale poniżej oczekiwań zarządu. Sam zwiedziony gratisową stówką przelewaną na konto skusiłem się. Mimo wszystko mBank nadal pozostaje dla mnie podstawowym rachunkiem ze względu na "darmowość". Z tego względu posiadam w Alior Banku zwykły ROR (konto z lokatą nocną) bez karty debetowej. Oprócz tego od kilku miesięcy posiadam tam również niezły rachunek maklerski. Taka konstrukcja zapewniła mi darmowe korzystanie z solidnego produktu bankowego. Od 1 lutego (dla nowych kont od 1 stycznia) Alior Bank wprowadza jednak podwyższone opłaty za kartę debetową. Dzisiaj mogę uspokoić wszystkich posiadaczy konta bez karty - nas te opłaty nie obejmą. Przynajmniej w najbliższej przyszłości...


Nowa TPiO zakłada wzrost opłaty za kartę debetową z 3 do 5 złotych. Alior Bank tłumaczy ten krok rosnącymi kosztami obsługi darmowych wypłat z bankomatów w Polsce i na świecie. Oprócz tego przewidziana jest jeszcze dodatkowa opłata w wysokości 4 złotych dla osób, które nie traktują Alior Banku jako głównego konta. Oto pięć warunków, po których spełnieniu, będziemy zwolnieni z dodatkowej opłaty.

1) Dostajemy przelew od pracodawcy, stypendium, renta/emerytura z ZUS. Nie ma wymogu co do wysokości takiego przelewu.

2) Dostajemy przelew z innego banku na kwotę 2000zł. Wymóg ten jest zmniejszony do 1000zł jeśli jesteśmy studentem/uczniem/słuchaczem do 24 roku życia.

3) Posiadamy w Alior Banku depozyty o średnim saldzie miesięcznym minimum 10 tysięcy zł. Za depozyt uznaje się ROR, rachunek oszczędnościowy, jednostki funduszy inwestycyjnych, lokaty i bankowe papiery wartościowe. Trzy ostatnie muszą być koniecznie nabyte w Alior Banku.

4) Mamy uruchomiony kredyt o średnim miesięcznym saldzie minimum 5 tysięcy zł. Za kredyt uznaje się kartę kredytową, pożyczkę, kredyt odnawialny oraz kredyt zabezpieczony na nieruchomości.

5) Właściciel rachunku nie ukończył 19 roku życia.

Jako widać podane wyżej wymogi nie są zbyt wygórowane (szczególnie ten pierwszy i drugi) ale jednak są i należy o nich pamiętać. Za spełnienie któregokolwiek z nich, nie tylko nie pobiorą od was opłaty dodatkowej. Zostaniecie także objęci ubezpieczeniem Assistance. W jego skład wchodzi Pomoc medyczna na terenie RP (np. wizyta lekarza, pielęgniarki w domu ubezpieczonego), Pomoc w domu (naprawa RTV/AGD/PC, dozór mienia) oraz Pomoc w podróży samochodem (naprawa/holowanie, samochód zastępczy). Po szczegóły zapraszam do regulaminu gdyż nie sposób wszystkiego opisać. Przeczytajcie uważnie §2, skąd dowiecie są czym według ubezpieczyciela jest np. nagłe zachorowanie czy nieszczęśliwy wypadek. Dzięki temu od razu wyłapiecie wszystkie kruczki jakie stosuje ubezpieczyciel. Ja swego czasu natknąłem się na taki w ubezpieczeniu karty Euro26.

Z innych "nowinek" sprawdzenie salda w bankomacie będzie od 1 lutego kosztowało złotówkę. Obsługa karty kredytowej kosztować ma 5 złotych miesięcznie. Opłata ta nie zostanie pobrana pod warunkiem wykonania min. 4 transakcji bezgotówkowych w danym cyklu rozliczeniowym. Zmianie ulegnie także roczny wolumen transakcji zwalniający z opłaty za wznowienie karty MasterCard Silver (15 tys. zł) i MasterCard Gold (30 tys. zł).

Ciekawy jestem jak oceniacie zmiany TPiO? Czy ktoś z was zamierza zrezygnować z konta, bądź samej tylko karty? Jak oceniacie Alior Bank w rok od jego uruchomienia?

wtorek, 15 grudnia 2009

Świąteczne lokaty

Rok temu bankowcy rozpieszczali nas ofertami lokat na 8 do 10 procent w skali roku. Takie eldorado, przy stosunkowo niskiej inflacji, nie powtórzy się już w najbliższych miesiącach. Przed nami również okres świąteczny i co się z tym wiąże czas wzmożonych wydatków na prezenty. Warto zachować wtedy rozwagę i przypomnieć sobie "doktrynę" minimalizmu. Rozważę więc teraz ofertę obecnych kont oszczędnościowych oraz lokat tak aby jak najefektywniej zdeponować nasze oszczędności. Być może znajdziecie na rynku ciekawsze oferty (podzielcie się nimi w komentarzach) ale nie umieściłem ich w zestawieniu ponieważ obwarowane są masą kruczków.


Lokaty


1) Meritum Bank - 7,14% brutto

Lokata w Meritum Banku na 5/6/12 miesięcy oprocentowana na 7,14% brutto (5,7% netto). Kwota minimalna 3 tysiące złotych, maksymalna 10 tysięcy z tym, że możemy założyć nieskończoną ilość lokat. Lokatę zakładamy oczywiście przez internet bez wychodzenia z domu. Mamy możliwość złożenia również dyspozycji przedłużenia lokaty. Meritum Bank jest wpisany na listę Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, przez co zdeponowane tam środki są gwarantowane w przypadku niewypłacalności banku (do 50 tysięcy euro). Trzeba się natomiast pilnować przy zrywaniu opłaty, gdyż opłata za taką operację wynosi aż 50zł (nie więcej niż suma odsetek za dany okres).

2) Open Finance 7,07% brutto

Lokata zakładana w Noble Banku po przez pośrednika Open Finance. Czas trwania lokaty to w zależności od naszego wyboru 3/6/12 miesięcy z oprocentowaniem 7,07% brutto (5,65% netto). Kwota minimalna 500 złotych, maksymalna 15 tysięcy z tym, że możemy założyć nieskończoną ilość lokat. Lokatę zakładamy oczywiście przez internet bez wychodzenia z domu. Do tego dochodzi aktualny podgląd online, dzięki czemu możemy obserwować dzienny przyrost odsetek. Mamy również możliwość złożenia dyspozycji przedłużenia lokaty. Noble Bank jest wpisany na listę Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, przez co zdeponowane tam środki są gwarantowane w przypadku niewypłacalności banku (do 50 tysięcy euro). Przed otworzeniem Lokaty Optymalnej (można złożyć wniosek który jest ważny 14 dni) warto skorzystać z Lokaty Na Start dzięki której przez 7 dni nasze środki oprocentowane są na 10 procent. Przy zerwaniu lokaty Optymalnej, utracimy 70 procent naliczonych nam odsetek. Oferta ograniczona czasowo do 5 stycznia 2010.

3) Polbank 8% brutto

Lokata zakładana w Polbanku na 6 miesięcy z oprocentowaniem 8 brutto (6,5% netto) dla połowy środków. Druga połowa jest inwestowana w fundusz inwestycyjny oszczędnościowy w którego portfelu 80% stanowią lokaty a pozostałe 20% obligacje. Taka konstrukcja wydaje się bezpieczna i dla ludzi nie lubiących dużego ryzyka a chcących pospekulować może okazać się ciekawa. Kwota minimalna 1000 złotych. Polbank nie jest wpisany na listę Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, przez co zdeponowane tam środki (konkretniej 50 procent która stanowi lokata) nie są gwarantowane w przypadku niewypłacalności banku przez polski system gwarancyjny. Przedstawiciele banku zapewniają, że Polbank posiada gwarancje swojego właściciela objętego greckim systemem ubezpieczeniowym. Mimo wszystko istnieje pewna nutka niepewności, ze względu na doniesienia o kłopotach Grecji. Istnieje również "bezpieczniejsza" forma tego produktu, gdzie 70 procent idzie na lokatę a tylko 30 do FI oszczędnościowego. Więcej szczegółów tutaj.

4) Bank Millenium 7% brutto

Lokata zakładana w Millenium na 3/6/12 miesięcy z oprocentowaniem 7 brutto (5,65 netto) dla połowy środków. Druga połowa jest inwestowana w fundusz inwestycyjny. Na szczęście mamy do wyboru FI Pieniężny w którego portfelu 70% stanowią lokaty a pozostałe 30% obligacje i bony skarbowe. Taka konstrukcja wydaje się bezpieczna, dzięki czemu ludzie chcący pospekulować i jednoczeście bojący się dużego ryzyka mogą zainteresować się produktem. Kwota minimalna 2000 złotych. Do 31 grudnia obowiązuje promocja dzięki której bank nie pobiera opłaty dystrybucyjnej za zakup funduszy. Warto dodać, że wszystkie dostępne fundusze zgromadzone są w jednym "parasolu inwestycyjnym" dzięki czemu przy konwersji nie płacimy podatku Belki. Bank Millenium jest wpisany na listę Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, przez co zdeponowane tam środki (dokładnie połowa z nich znajdująca się na lokacie) są gwarantowane w przypadku niewypłacalności banku (do 50 tysięcy euro).

Konta oszczędnościowe


1) Polbank 8% brutto

Założone tam konto jest zupełnie darmowe. Oprocentowanie wynosi 8 procent brutto (6,5 procent netto, dzienna kapitalizacja) do 5 tysięcy złotych. Możemy jednak założyć trzy takie konta, dzięki czemu aż 15 tysięcy złotych oprocentowane jest grubo powyżej średniej rynkowej. Jedynym ograniczeniem jest jedna wypłata w miesiącu za darmo ale dla osoby biorącej na serio kwestie oszczędzania nie powinno być to zbyt dużym problemem. Co do gwarancji bankowych patrz punkt odnośnie lokaty w Polbanku.

2) Eurobank 6,25% brutto

Założone tam konto jest zupełnie darmowe jeśli posiadamy w Eurobanku zwykły ROR. Ten z kolei jest darmowy jeśli miesięczne wpływy wyniosą na nim minimum 800zł (np. przelew pensji ale możemy również przelać sobie na jeden dzień samodzielnie) lub średnie miesięczne saldo konta wyniesie min. 10 000 zł. Oprocentowanie wynosi 6,25 procent brutto (5,05 procent netto,dzienna kapitalizacja). Możemy jednak założyć 15 takich rachunków w ramach jednego ROR, dzięki czemu aż 270 tysięcy złotych jest bardzo wysoko oprocentowane. Konto naprawdę ciekawe, chociaż w ostatnich miesiącach dało się zauważyć dużą presję na obniżki oprocentowania. Eurobank jest wpisany na listę BFG, dzięki czemu depozyty są tam gwarantowane do 50 tysięcy euro.

3) Fortis Bank 6,15% brutto

Założone tam konto jest zupełnie darmowe jeśli posiadamy w Fortis Banku zwykły ROR. Ten z kolei jest darmowy jeśli wybierzemy pakiet S. Oprocentowanie wynosi 6,15 procent brutto (5 procent netto, dzienna kapitalizacja). Przelew pomiędzy ROR a kontem oszczędnościowym jest darmowy. Jedynym problemem może być opłata za przelew z RORa na zewnątrz, która wynosi 0,50zł. Produkt naprawdę ciekawy, tym bardziej, że na rynku o nim bardzo cicho. Fortis Bank jest wpisany na listę BFG, dzięki czemu depozyty są tam gwarantowane do 50 tysięcy euro.

4) Getin bank 5,2% brutto

Założone tam konto jest zupełnie darmowe jeśli posiadamy w Getin Banku zwykły ROR eGetin. Ten z kolei jest darmowy jeśli zrezygnujemy z karty debetowej. Oprocentowanie wynosi 5,2 procent brutto (4,2 procent netto, miesięczna kapitalizacja). Tylko jeden przelew pomiędzy ROR a kontem oszczędnościowym jest bezpłatny dlatego trzeba się zdyscyplinować. Produkt nie jest jakiś wybitny, tym bardziej, że Getin Bank lubi wprowadzać haczyki. Oferta może być ciekawa dla ludzi z mniejszych miejscowości, które są bastionem dla banku z grupy Leszka Czarneckiego. Getin Bank jest wpisany na listę BFG, dzięki czemu depozyty są tam gwarantowane do 50 tysięcy euro.

Ciekawy jestem gdzie wy zdeponowaliście swoje środki? Może znacie ciekawsze oferty, niż te zaprezentowane tutaj?

poniedziałek, 7 grudnia 2009

ETFy już niedługo u nas!

Prawdopodobnie już w lutym, na polski rynek kapitałowych trafią fundusze typu ETF. Jego wyniki inwestycyjne będą skorelowane o polski indeks WIG20. Co w nim takiego rewolucyjnego? Przede wszystkim koszty inwestycyjne, które łącznie ze wszystkimi opłatami i prowizjami, powinny zamknąć się w jednym procencie. Do tego pełna transparentność (co do składu portfela), która uczyni ten instrument niemal idealnym dla rozważnych i cierpliwych inwestorów.


ETF a właściwie „Exchange-traded fund” znane są światu od około 20 lat. Już po kilku miesiącach od ich emisji, zyskały sobie szerokie grono zwolenników. Mimo wszystko, „polska giełda bananowa” nie dorobiła się takiego instrumenty finansowego do dnia dzisiejszego. Na szczęście w najbliższym czasie może się to zmienić. GPW podpisała w zeszłym tygodniu umowę z Lyxor Asset Management, który będzie pierwszym obecnym w Polsce emitentem notowanego na GPW funduszu typu ETF. W niedalekiej przyszłości wpłynie wniosek do KNFu i prawdopodobnie od lutego pojawi się on w obrocie.

Czym tak naprawdę jest ETF

Możemy go porównać do pewnego rodzaju funduszu, ale o minimalnych kosztach zarządzania oraz bardzo dużej płynności – porównywalnej do tej z obrotu akcjami. Dla przykładu, ETF oparty o WIG20, umożliwi nam inwestowanie w indeks blue chipów tj. były to akcje. Warto przy tej okazji dodać, że w przeciwieństwie do funduszy inwestycyjnych, będzie on zarządzany biernie – portfel ETF jest stały i zmienia się tylko w szczególnych przypadkach. Do tej pory, aby zainwestować wyłącznie w WIG20, mogliśmy kupić certyfikat UCW20AOPEN, bądź jednostki indeksowe MW20. Inwestorzy, widząc wady wskazanych instrumentów, zepchnęli je jednak w niebyt. Powstałą pustkę, powinny zapełnić ETF.

Zdecydowana większość funduszy akcji ma problemy z pobiciem indeksu (benchmarku). Za aktywne zarządzanie portfelem danego TFI, zarządzający pobierają niemałą opłatę, która w przypadku funduszy akcyjnych wynosi od 3 do 4 procent rocznie. Do tego dochodzi opłata za dystrybucję (od 2 do 5 procent), chociaż można jej uniknąć stosując dostępne na rynku platformy inwestycyjne. Logiczne więc wydaje się kupno samego indeksu. ETF prawdopodobnie zostaną potraktowane na podobnych zasadach jak akcje. Prowizja za zakup będzie wynosiła od 0,2 do 0,4 procent (jest deklaracja stron zawierających umowę oraz Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych o czasowym zmniejszeniu opłaty dystrybucyjnej). Koszt zarządzania powinien zamknąć się w 0,5 procent rocznie – czyli aż siedmiokrotnie mniej niż uśredniona opłata w funduszach akcyjnych.

Pierwszy „polski zagraniczny" ETF

Kilka dni temu, za sprawą Van Eck Global (szósty zarządzający ETF na świecie) ruszył Poland ETF. Jest on złożony z 25 spółek – 19 z WIG20 (nie ma tylko CEZu), a także pięciu mniejszych oraz portugalskiego Jeronimo Martins (dzięki dyskontowi Biedronka uzyskuje ponad 50 procent dochodów w Polsce). Wartość „polskiego portfela” to na razie zaledwie 2,5 miliona dolarów, podczas gdy w debiucie jego brazylijskiego odpowiednika było to 300 milionów dolarów. Spółki, w które inwestuje Van Eck Global, muszą spełniać wyśrubowane kryteria. Próg wartości rynkowej, który musi przekroczyć spółka, by znaleźć się w kręgu zainteresowania, to 150 mln dolarów, a więc 420 mln złotych. Jej akcje muszą być też odpowiednio płynne - wartość obrotów powinna być wyższa niż 1 mln dolarów dziennie, a miesięczny wolumen nie może być z kolei niższy niż 250 tys. sztuk.

W raporcie na temat Polski, Van Eck Global zachwala nasz kraj. Autorzy podkreślają przede wszystkim, że jesteśmy 18 największą gospodarką świata, mamy młode społeczeństwo (50 procent populacji poniżej 35 roku życia), rosnące wydatki konsumpcyjne, wysoki napływ inwestycji zagranicznych oraz zdrową politykę gospodarczą (niski udział eksportu). Jako zagrożenia wskazują się narastający dług publiczny, wciąż dużą ilość barier dla przedsiębiorców, reformę służby zdrowia i systemu emerytalnego oraz budowę infrastruktury. Niestety Poland ETF, jest póki co dostępny dla inwestorów amerykańskich, jednak po tym ruchu widzimy, że zainteresowanie naszym krajem stale rośnie. Skoro własne ETF mają Tajlandia, Indonezja czy Wietnam, to dlaczego nie może mieć Polska?

Co przemawia za inwestowaniem w ETF?

Pierwszym (i najważniejszym) są koszty funkcjonowania, które już opisałem. Zagraniczne ETF oferują bardzo dużą płynność, dzięki ustanowieniu animatora (działa na np. polskich certyfikatach inwestycyjnych). Dzięki temu, przeciętny inwestor nie będzie miał żadnych problemów z kupnem bądź zbyciem funduszu. Oczywiście atrakcyjność tego rozwiązania, będzie znana w momencie upublicznienia widełek kupna i sprzedaży (tzw. spread). Jeśli będzie on wysokie, to drastycznie zmniejszy się liczba chętnych na zakup ETF – analogicznie jak to było z certyfikatami UCW20AOPEN.

ETF na WIG20, zgodnie z zapowiedzią Adama Maciejewskiego (członek zarządu GPW), umożliwi zarabianie nie tylko na wzrostach indeksu, ale także na spadkach. „Aktualnie pracujemy nad umożliwieniem realizacji krótkiej sprzedaży dla tego instrumentu, co istotnie poprawi jego atrakcyjność, jak też całego rynku instrumentów pochodnych na WIG20”. Warto również dodać, że na zagranicznych giełdach, inwestorzy mogą wybierać spośród dziesiątek funduszy typu ETF, które umożliwiają im inwestowanie nie tylko w pojedyncze indeksy ale także np. surowce. Pozostaje mieć nadzieję, że pierwszy polski ETF nie będzie tym ostatnim.

Bardzo dużo będzie zależało od tego, jak KNF oraz Urzędy Skarbowe zakwalifikują ETF w polskim systemie prawa. W mojej ocenie, najbliżej im będzie do notowanych na GPW certyfikatów inwestycyjnych. Taka wykładnia da im sporą przewagę nad funduszami inwestycyjnym w kwestii podatkowej. Zgodnie z obowiązującymi przepisami (ustawa o podatku dochodowym od osób fizycznych), straty z inwestycji w akcje (w tym przypadku również certyfikaty inwestycyjne oraz ETF) możemy zaksięgować na poczet przyszłych zysków. Takie rozwiązanie, daje nam możliwość obniżenia wysokości płaconego podatku w ciągu 5 lat od zaksięgowania straty podatkowej. W przypadku spadku wyceny jednostek funduszy inwestycyjnych, wykazywanych strat nie możemy rozliczać (płacimy ryczałt) o czym przekonało się boleśnie duże grono rodaków, inwestujących w fundusze inwestycyjne w 2007 roku.

Jakie zagrożenia niosą za sobą ETF?

W zasadzie o większości już wcześniej napisałem. Nie znane są póki co widełki kupna oraz sprzedaży, które mogą uczynić ten rewolucyjny jak na polski rynek produkt nieatrakcyjnym. Jako iż jest to instrument bardzo płynny, może skłonić to inwestorów do częstego spekulowania ich cenami, co zmniejszy efektywność inwestycji (koszty nabycia papierów wartościowych).

Fundusze kupujemy dzisiaj niemal wszędzie –możemy paść ofiarą namowy akwizytora bankowca, który „wciśnie” nam fundusz razem z kontem osobistym. Wszystko pięknie wygląda na papierze, dopóki nie dojdziemy do rubryki opłat i prowizji. Takie fundusze (dodawane do konta czy karty kredytowej) z reguły charakteryzują się najwyższymi kosztami zarządzania oraz opłatami dystrybucyjnymi. Z kolei aby nabyć tytułowy ETF, musimy otworzyć rachunek maklerski, co dla wielu osób może być przeszkodą. Ostatnią i według mnie największą wadą, jest fakt że możemy kupować jedynie całe certyfikaty czyli np. 1 bądź 14. W przypadku funduszy inwestycyjnych, możemy nabyć np. 932,76 udziału – czyli wykorzystać całą posiadaną kwotę. Jeśli cena emisyjna będzie ustalona wysoko, może to utrudnić dostęp do ETF mniej zasobnym inwestorom.

Czy ETF odniosą sukces na polskim rynku?

Wydaje się, że podobnie jak w innych miejscach na świecie gdzie działają – zdecydowanie tak. Zarządzający TFI, z którymi aktywne będą konkurować ETF, robią dobrą minę do złej gry. „ETF nie będzie szczególną nowością dla inwestorów. Już teraz mogą kupować kontrakty terminowe na WIG20, co daje podobny efekt inwestycyjny. Jedynie konstrukcja instrumentu jest nieco bardziej skomplikowana” zwraca uwagę Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI. Faktem jest jednak, że ETF będą dużo tańsze od zwykłych FI. Już dzisiaj przedstawiciele branży, ustami Mariusz Staniszewskiego (prezes Noble Funds TFI) zaznaczają, że nie ma miejsca na obniżkę opłat w standardowych funduszach inwestycyjnych. Czyżby skończyły się dobre czasy dla TFI?

Podsumowując, będzie to świetny instrument finansowy dla cierpliwego inwestora, który ma długi horyzont inwestycyjny. Dla aktywnego inwestora, może on stanowić atrakcyjne uzupełnienie portfela inwestycyjnego. Poszerzenie oferty o nowe ETF, umożliwi nam w przyszłości inwestowanie w nie odkryte dotąd rynki. Komentatorzy podkreślają, że kolejnym krokiem powinno być utworzenie ETF opartego o szeroki rynek WIG. Na przestrzeni lat, zachowuje się on znacznie lepiej od warszawskiego indeksu blue chipów. W perspektywie upublicznienia wielu małych spółek Skarbu Państwa, utworzenie takiego instrumentu byłoby niezmiernie pożądane. Póki co czekamy jednak na start pierwszego polskiego ETF. Oby był to start udany!

środa, 2 grudnia 2009

Podsumowanie listopada

Mija siedemnasty miesiąc mojej działalności w ramach bloga. W listopadzie powstało 5 wpisów, od początku funkcjonowania strony 117. Cieszy wzrost mojej aktywności, która zatrzymała się na przyzwoitym poziomie. Mam świadomość, że bywało lepiej - mimo wszystko jestem zadowolony. Z komentarzami było trochę gorzej niż miesiąc wcześniej - powstało ich 33. Mimo wszystko dziękuję za aktywność.

1) Podsumowanie października

2) Debiut PGE

3) Psychologia tłumu

4) Drugi rok rządów gabinetu Tuska

5) Wskaźniki - Alior Bank

Listopad był udanym miesiącem dla giełdowych inwestorów. WIG20 zyskał w przeciągu ostatnich 30 dni blisko 4 procent. Nadal jednak tkwimy w trendzie bocznym i poruszamy się wewnątrz konsolidacji na poziomie 2200-2400 punktów.

Wydarzeniem miesiąca był z pewnością debiut Polskiej Grupy Energetycznej, który wypadł dobrze. Inwestorzy, którzy nie ulegli presji lewarów wyszli na swoje, chociaż przy tak dużej redukcji o wysokich zyskach nie mogło być mowy. Niestety, po kilku dniach od debiutu, PDA PGE rozpoczęły powolne osuwanie się w dół. Kurs spada mimo zaprezentowania dobrych wyników kwartalnych i podtrzymania rocznej prognozy zysku.

Przed nami grudzień w którym jak co roku, inwestorzy ekscytują się rajdem świętego Mikołaja a także grudniowym rozliczeniem kontraktów. Przy tej okazji warto również przypomnieć sobie podstawowe zagadnienia związane z podatkiem od zysków kapitałowych. Być może warto sprzedać teraz akcje a następnie po chwili je odkupić aby wykazać stratę?


Na blogu we wrześniu nie było większych zmian. Zauważalna jest większa popularność klikania w reklamy za co wszystkim serdecznie dziękuję. Mam nadzieję, że wiedza przekazywana na tym blogu, przydaje się wam do lepszego zarządzania swoim portfelem.

Jak co miesiąc, prezentuję teraz listę trzech blogów, które skierowały największy ruch na moją stronę.

1) Oszczędzanie.net - jak zwykle blog Pawła Katy jest bezkonkurencyjny, prawdopodobnie przez licznik komentujących (jestem na drugim miejscu).

2) Appfunds - drugie miejsce, jak zawsze należy do Zbyszka z blogu Appfunds.

3) Abecadło Finansów Osobistych - tym razem blog Zdicha wskoczył na trzecie miejsce :)

Na sam koniec czas najwyższy podsumować ankietę w której mogliście głosować przez cały listopad. Pytanie brzmiało: "W tym roku rajd świętego Mikołaja...". Jej wyniki możecie prześledzić na załączonym poniżej obrazku. Dokładnie połowa z was wierzy, że w tym roku Mikołaj obdaruje nas prezentami. Prawdopodobnie się nie mylicie, chociaż bywały lata "grubsze" :) Rzesza wątpiących i "laików" podzieliła się mniej więcej na pół. Już teraz gorąco zachęcam do wzięcia udziału w najnowszej ankiecie, którą możecie znaleźć jak zawsze w prawym górnym rogu.


sobota, 28 listopada 2009

Wskaźniki - Alior Bank

Wielu z czytelników mojego bloga uległo namowom i otworzyło swój pierwszy rachunek maklerski w Alior Banku. Jest to według mnie jedno z najlepszych rozwiązań obecnych na polskim rynku. Dzięki temu, że jest on darmowy szturmem podbił rynek. Początkowo jednak, możecie czuć się zakłopotani ilością oferowanych funkcji (w porównaniu np. do eMaklera). Postanowiłem więc opisać dzisiaj kilka narzędzi inwestycyjnych, które ułatwiają nam zakup akcji w dobrym momencie. W tej chwili możemy zdefiniować maksymalnie cztery takie narzędzia - ja korzystam z MACD, RSI, Williams %R oraz Wolumenu. Możecie je zobaczyć pod spodem wykresu prezentowanego na zdjęciu. Dodam od razu, że najlepsze wyniki inwestycyjne otrzymacie gdy połączycie wyniki kilku wskaźników i na nich będziecie opierać swoje decyzje.


1) MACD

MACD jest analizą zbieżności i rozbieżności średnich ruchomych wykładniczych. Wskaźnik przedstawia dwie linie, których przecięcie daje sygnał kupna lub sprzedaży. Oryginalny wskaźnik MACD składa się z dwóch linii - ciągłej(linia MACD) oraz przerywanej(linia sygnału). Sygnał kupna pojawia się kiedy linia ciągła przecina od dołu linię przerywaną. W odwrotnym przypadku, kiedy linia ciągła przecina od góry linię przerywaną pojawia się sygnał sprzedaży.

Wykorzystywanie wskaźnika MACD jest równoznaczne z inwestowaniem zgodnym z zasadą "trend is your friend". W momencie przecięcia linii sygnału przez linię MACD, dostajemy sygnał kupna. Zlecenie stop loss należy ustawić poniżej ostatniego dołka zanotowanego na wykresie. Pamiętajmy, że możemy również modyfikować wartość średnich wchodzących w skład MACD. Standardowo są to 12, 26, 9. Powszechnie stosowane są również 5, 34 i 7. Jako, że Alior Bank połączył MACD z histogramem MACD podaję dwa oddzielne zdjęcia, abyście wiedzieli jak analizować ten wskaźnik.



2) Williams %R

Prosty ale skuteczny oscylator. Mierzy zdolność byków i niedźwiedzi do ustalania cen zamknięcia w pobliżu górnej lub dolnej granicy ostatniego zakresu wahań cen. Wm%R przede wszystkim potwierdza trend i ostrzega przed zbliżającą się zmianą trendu.


Kiedy wskaźnik zwyżkuje powyżej swojej górnej linii referencji, pokazuje nam, że rynek jest wykupiony. Jeśli spada poniżej swojej dolnej linii referencji - pokazuje nam, że rynek jest wyprzedany. Źródłem najlepszych sygnałów są dywergencje pomiędzy wykresem a wskaźnikiem (zaznaczone strzałkami). Literką "F" zaznaczone są załamania, czyli sytuacje kiedy wskaźnik nie dociera do swojej linii referencji (sierpień i wrzesień). Zwiastują one najczęściej gwałtowną zmianę trendu.

3) RSI

Mierzy siłę każdego instrumentu finansowego, kontrolując zmiany w cenach jego zamknięcia. Jest to wskaźnik wyprzedzający (bądź równoczesny) trend. Kiedy RSI osiąga wierzchołek, a następnie zaczyna zniżkować, wówczas możemy zidentyfikować szczyt cenowy. Kiedy RSI spada a następnie zaczyna zwyżkować - identyfikuje dno cenowe. Linie referencyjne są najczęściej wykreślane na poziomach 30 i 70 tak aby nie obejmowały obszaru w których rzadko się znajdują.


RSI wysyła swoje najlepsze sygnały inwestycyjne, kiedy tworzy dywergencje z cenami. Najsilniejsze dywergencje pojawiają się kiedy ceny spadają do nowego dołka a w tym samym czasie RSI nie może przeciąć swojej linii referencji.

4) Wolumen

Wolumen reprezentuje aktywność inwestorów krótko i długoterminowych. Każdy wolumen odzwierciedla działanie dwóch osób na rynku - kupującego i sprzedającego. Wysokość słupka odzwierciedla poziom wolumenu w danym dniu. Dostarcza nam klucza do rozwiązania zagadki - czy bardziej prawdopodobna jest kontynuacja, czy odwrócenie trendu?


Aby zinterpretować wolumen, należy go połączyć ze zmianami cen. W czasie trendów wzrostowych, zwyżkujący wolumen zapowiada dalszy wzrost cen - racjonalne jest więc dokupowanie akcji (A). Jeśli ceny skaczą przy wolumenie dwukrotnie wyższym niż w kilku ostatnich dniach, należy wtedy ustawić bliższe zlecenie Stop Loss (B). Jeśli ceny zwyżkują do poprzedniego szczytu przy niższym wolumenie, jest to pierwszy sygnał ostrzegawczy i można rozważyć wtedy sprzedaż akcji (C). Jeśli widzimy gwałtowny spadek cen przy wysokim wolumenie - powinniśmy wtedy zostać juz bez akcji :) (D). Jeśli kurs spada do nowego dołka, ale wolumen jest niższy niż poprzednio, powinniśmy rozważyć kupno akcji (E). Jeśli nowy szczyt cenowy kształtuje się przy wzrastającym wolumenie, możemy rozważyć dokupienie akcji (F, podobnie jak w A).

Zaprezentowałem krótko kilka wskaźników - jeśli chcecie pogłębić wiedzę to literatura jest naprawdę bogata. Ciekawy jestem jakie wy stosujecie wskaźniki i narzędzia do kupna akcji?

PS: Wykresy pochodzą z książki Alexandra Eldera "Zawód Inwestor Giełdowy".

wtorek, 17 listopada 2009

Drugi rok rządów gabinetu Tuska

16 listopada minęły dwa lata od powołania rządu Donalda Tuska. W ubiegłym roku również podsumowałem dokonania tej ekipy i mimo, że staram się odchodzić kiedy tylko mogę od polityki, taki wpis wydaje się pożądany. Ponownie skupię się na kwestiach gospodarczych (9 sukcesach i porażkach), bądź mających istotny wpływ na finanse publiczne.


Sam premier ocenił dwa lata swojego urzędowania na mocną czwórkę. Wydaje mi się, że jest to ocena zawyżona. Swoja drogą, dziwna to szkoła w której uczniowie sami sobie wystawiają oceny :)

Co się udało?

1) Reforma jednego okienka - mimo iż się nie udała to wreszcie coś w tej kwestii się ruszyło. W najbliższych miesiącach można się spodziewać dostosowania tych rozwiązań do realiów a także wprowadzenia systemu zero okienka. Może to się okazać prawdziwą rewolucją. Plus trochę na siłę, ale niech będzie.

2) Ustawę z 19 grudnia 2008 r. o zmianie ustawy o swobodzie działalności gospodarczej, która radykalnie ograniczyła kontrole w firmach (teraz trwają w zależności od wielkości przedsiębiorstwa 12, 18 i 24 dni). Wydaje mi się, że nie ma co nękać polskiej przedsiębiorczości dłużej niż miesiąc. Jeśli ktoś kombinuje, to 24 dni w zupełności wystarczą aby wykryć nieprawidłowości.

3) Nowelizacja Kodeksu Spółek Handlowych, która zmniejszyła wymagania do założenia spółek kapitałowych: z ograniczoną odpowiedzialnością do 5 tysięcy (z 50 tys. zł) oraz akcyjnej do 100 tysięcy (z 500 tys. zł).

4) Ustawę o emeryturach pomostowych, która zmniejszyła liczbę osób uprawnionych do przechodzenia na wcześniejszą emeryturę z 1 mln do 250 tys. osób. Jest to niezmiernie ważne dla naszego systemu emerytalnego - nie stać nas na wcześniejsze emerytury dla tak dużej liczby osób.

5) Wycofanie wojsk z Iraku - dyskusyjna interwencja wojskowa na którą poszło dużo pieniędzy. Potraktujmy to jako lekcję i poligon doświadczalny dla naszych żołnierzy.

6) Polska jest dzisiaj największym placem budowy autostrad w Europie. Nieważne, że trwa to tak długo - ważne, że są budowane.

7) Budowa Orlików - dzisiaj niemal każdy widzi, że niezłej jakości boiska rosną wokół szkól jak grzyby po deszczu. Wolę, żeby pieniądze szły na takie projekty a nie kampanie wyborcze polityków.

8) Wysokie wykorzystanie przyznanych nam środków unijnych. Wszystko idzie zgodnie z harmonogramem wykonania budżetu i nie ma tutaj żadnego zagrożenia.

9) Ruszyły trudne projekty prywatyzacyjne, takie jak PGE oraz GPW. Na przyszły rok planowane są debiuty giełdowe takich graczy jak PZU, Polkomtel czy Tauron.

Co się nie udało?

1) Cały pakiet antykryzysowy okazał się bublem. Niech świadczy o tym statystyka - do tej pory zaledwie dwóm firmom udało się skorzystać z "oferowanej pomocy".

2) Brak reformy finansów publicznych. Mowa tutaj nie o kosmetycznych zmianach (przekształcenie gospodarstw pomocniczych w inne jednostki) ale reformy KRUS czy ZUS. Nie docierają do mnie argumenty, że ktoś nie chce się na takie coś zgodzić. W czasach kryzysu takie reformy najłatwiej przeprowadzić a bierność w tym zakresie oznacza wyłącznie niechęć do takich reform.

3) Komisja Przyjazne Państwo, mająca walczyć z bublami prawnymi sama okazała się bublem. Zainteresowanych odsyłam do stanowiska BCC.

4) Wszystko co się dzieje z przyszłorocznym budżetem. Realny deficyt szacowany jest na około 80 miliardów złotych a sztuczki i manipulacje zemszczą się na finansach publicznych za kilka lat. Kryzys był i zawsze będzie najlepszym momentem na cięcia w wyśrubowanych wydatkach.

5) Skandaliczne zachowanie ministra finansów, który jest jednym z najsłabszych ogniw tego rządu. Odnosi się to głownie do punktu 4, ale warto wspomnieć również o wpadkach na łamach prasy. O ostatniej możecie przeczytać np. tutaj.

6) Głupie projekty prywatyzacyjne, takie jak sprzedaż małych pakietów akcji KGHM. Po sfinalizowaniu transakcji Skarb Państwa nadal będzie większościowym akcjonariuszem, doraźnie załatany zostanie tylko budżet. Myślę, że każdy zgodziłby się na tego typu transakcje w przypadku reformy finansów - w obecnym przypadku jest to jedynie odkładanie problemów na później.

7) Drobny klapsik należy się także za populizm wygłoszony w Expose. Wzrost gospodarczy z 5% nie przyśpieszył a spadł. Bezrobocie z 8% nie spadło a wręcz przeciwnie - wzrosło. Jedyna obniżka podatków zaaplikowana została nam dzięki poprzedniemu rządowi. Hasło liberalizm i PO wywołuje dzisiaj już raczej uśmiech na ustach :)

8) Brak reformy szkolnictwa wyższego. Ciężko reformą nazwać wprowadzenie odpłatności za drugi kierunek czy podwyżke oprocentowania związanej z kredytem studenckim.

9) Budżet zadaniowy, który pomógłby efektywnie wykorzystywać środki publiczne, mimo zapewnień, nadal nie funkcjonuje należycie. Wszyscy czekamy na jego pełną realizację.

PS: Jestem ciekawy jak wy oceniacie minione dwa lata? Postarajcie się podejść do sprawy apolitycznie, spójrzcie z czysto gospodarczego/fiskalnego kryterium.

piątek, 13 listopada 2009

Psychologia tłumu

Niemal równo miesiąc temu, napisałem o pierwszy rozdziale książki Alexandra Eldera "Zawód Inwestor Giełdowy". Wpis dotyczył psychologii jednostki, który często nie zdaje sobie z zagrożenia jakie przynoszą nam nasze sprzeczne uczucia. Dzisiaj chciałem krótko opisać drugi rozdział książki, traktujący o tytułowej psychologii tłumu.


Czym jest cena?


Na początku autor zastanawia się czym jest cena? Jedni uważają, że "cena wyraża wartość", inni "cena jest tym, co jedna osoba jest skłonna zapłacić drugiej za dany towar w określonym momencie" albo "cena jest tym, co ostatnia osoba zapłaciła za towar". Autor skłania się raczej ku tezie, ze "cena jest tym, co większy głupiec jest gotów zapłacić" :) Cena jest przecięciem się krzywych popytu i podaży. Każdy kto zamierza kupować i sprzedawać akcje, musi zdawać sobie sprawę co analizuje.

Na rynku występują trzy grupy inwestorów -kupujący, sprzedający oraz niezdecydowani. Cena oferowana jest ceną, jaką sprzedający za towar. Cena ofertowa to cena jaką kupujący oferuje. Sprzedający i kupujący są zawsze w konflikcie i gdyby upierali się przy swoim, do transakcji nigdy by nie doszło. Brak transakcji to brak ceny - są jedynie kursy oczekiwane przez obie strony. Transakcja dochodzi do skutku, gdy następuje "chwilowe spotkanie dwóch umysłów" = niecierpliwy byk zgadza się na warunki sprzedającego (płaci więcej) bądź gorliwy byk zgadza się na warunki kupującego (sprzedaje taniej). Niezdecydowani stoją z boku, lecz ich udział jest bardzo ważny. W każdej chwili, pod wpływem zmiany cen, mogą stać się kupującymi lub sprzedającymi.

Czym jest rynek?


"Rynek to ogromny tłum ludzi. Każdy członek tłumu stara się zabrać pieniądze innym inwestorom, próbując ich przechytrzyć. Rynek jest wybitnie nieczułym środowiskiem, ponieważ wszyscy są przeciwko Tobie, a Ty przeciwko wszystkim". Gra na giełdzie to nie tylko walka z tęgimi umysłami inwestorów ale także opłatami, podatkami i prowizjami. W chwili gdy kupujesz akcje, już jesteś winien pieniądze swojemu maklerowi.

Większość ludzi odczuwa potrzebę przyłączenia się do tłumu - czują się wtedy bezpieczniejsi. Ten prymitywny impuls przeszkadza w skutecznym podejmowaniu decyzji inwestycyjnych. "Jeżeli ośmiu albo dziesięciu ludzi położy ręce na Twojej głowie i będzie pchać w dół, wówczas Twoje kolana zaczną się uginać, niezależnie od siły jaką reprezentujesz. Tłum może być głupi, ale jest silniejszy od Ciebie". Z tego względu walka z trendem jest skazana na porażkę.

Tim Slater porównał swego czasu grę na giełdzie do średniowiecznej bitwy. Dwóch rycerzy spotykało się na polu walki, gdzie walczyli aż do śmierci. Zwycięzca zabierał przegranemu broń, dobytek, żonę a dzieci sprzedawał na targu niewolników. Obecnie gramy na giełdzie zamiast walczyć w otwartym polu. Twój przeciwnik przez nieudolne inwestycje może stracić pieniądze, dom, majątek, żonę a jego dzieci na tym również ucierpią. Gra na giełdzie jest równoznaczna z walką z tłumem zaprawionych w boju i nieprzyjaznych osób. Za przywilej przystąpienia do walki musimy niestety zapłacić (opłaty, prowizje), niezależnie od tego czy wyjdziemy z tego martwi, ranni czy żywi.

Kulisy giełdy


Inwestorzy indywidualni mają przeważnie za sobą udaną karierę zawodową. Dwie najsilniej reprezentowane grupy to farmerzy i inżynierowie. Większość ludzi gra na giełdzie z pobudek racjonalnych (osiągnięcie dużego zwrotu na kapitale) oraz irracjonalnych (hazard + poszukiwanie wrażeń). Nauka gry na giełdzie wymaga ciężkiej pracy, czasu, energii oraz pieniędzy. Niewielu jest w stanie sprostać tym wymaganiom.

Inwestorzy instytucjonalni są grupą uprzywilejowaną na giełdzie. Płacą niskie prowizję, mają najlepszych analityków, maklerów oraz dostęp do poufnych informacji ze spółek giełdowych. Jeżeli więc inwestorzy instytucjonalni mają taką przewagę, to w jaki sposób osoba prywatna może z nimi konkurować? Piętą Achillesową większości firm jest przymus inwestowania, podczas gdy inwestor indywidualny ma w tym względzie pełną swobodę. Może grać albo pozostać poza rynkiem. Oprócz tego istnieją pewne wskaźniki (np. MACD), które są bardzo pomocne w tropieniu ruchów dużych inwestorów. Pamiętaj jednak, że Twoim celem jest grać dobrze a nie grać często...

Rynkowy tłum i Ty


Tłum ciągle faluje - od obojętności do optymizmu lub pesymizmu i od nadziei do strachu. Kiedy znajdziesz się w rynkowym tłumie, emocje przeszkadzają Ci podejmować odpowiedzialne decyzje inwestycyjne, przez co nie realizujesz swoich planów i tracisz pieniądze. Kiedy ludzie dołączają do tłumu, zaczynają się zmieniać. Stają się łatwowierni, impulsywni, poszukują przywódcy przez co reagują emocjonalnie, zamiast kierować się intelektem.

Przyłączanie się do tłumu jest naszym prymitywnym odruchem. "Jeżeli grupę myśliwych zaatakuje tygrys, większość z nich najprawdopodobniej przeżyje. Indywidualny myśliwy ma małą szansę, aby wyjść cało z takiego spotkania". Jeśli jednak pozwalasz, aby inni wywierali wpływ na Twoje decyzje, tracisz swoją szansę na sukces. Wielu inwestorów zastanawia fakt, że chwilę po tym jak zamkną swoją pozycję, nastroje na rynku poprawiają się i akcje zaczynają rosnąć. Dzieje się tak, gdyż ten sam strach ogarnia członków tłumu i każdy w tym samym czasie likwiduje swoją pozycję.

Możesz odnieść sukces tylko wtedy gdy działasz i myślisz indywidualnie. Najsłabszym elementem każdego systemu inwestycyjnego jest sam inwestor. Na początku postaraj się jednak sporządzić swój plan inwestycyjny. Zapisuj powody, dla których zdecydowałeś się wejść/wyjść z rynku, dzięki czemu skutecznie nauczysz się walczyć ze swoją psychiką.

Psychologia trendów


Cena jest konsensusem zawartym przez wszystkich uczestników rynku. Kiedy analizujemy wykresy, analizujemy zachowanie inwestorów. Wskaźniki techniczne pomagają nam uczynić analizę bardziej obiektywną. Ceny nie idą w górę dlatego, że zwiększa się liczba akcji w obrocie. Ceny idą w górę, ponieważ kupującymi rządzi chciwość a niedźwiedzie odczuwają strach. Im silniejsze są emocje, tym gwałtowniejszy jest wzrost.

Zachowanie jednostki jest trudne do przewidzenia. Ma ona z reguły wolną rękę i może samodzielnie podejmować decyzje inwestycyjne. Zachowanie zbiorowości jest bardziej prymitywne i łatwiejsze do wyśledzenia. Im dłużej trwa bessa, tym więcej analityków wpada w "niedźwiedzi" pesymizm i ignoruje sygnały ze strony byków. Musimy więc nauczyć się odczytywać jasno sytuację na rynku. Pomóc nam w tym może analiza techniczna i poszczególne wskaźniki.

PS: ciekawy jestem waszych opinii odnośnie psychologii tłumu, przedstawionych tutaj zagadnień oraz samej książki.

piątek, 6 listopada 2009

Debiut PGE

Szczegóły emisji akcji PGE poznaliśmy 28 października. 6 listopada w piątek na warszawskiej giełdzie papierów wartościowych debiutowały prawa do akcji Polskiej Grupy Energetycznej. Debiut był udany niemal dla wszystkich – spółki, skarbu państwa, GPW, większości inwestorów a przede wszystkim banków udzielających kredyty...


Pierwsze transakcje zawierano po kursie 25,95 zł, a więc o 12,8 proc. wyższym, niż wynosiła cena emisyjna. Nie był to rekordowo wysoki wzrost kursu, jednak mieścił się w konsensusie jaki przewidywał rynek. Następnie kurs, pod naporem napływających zleceń od inwestorów indywidualnych, zanotował swoje dzienne minimum 25,40 zł. Po chwili kurs ruszył żwawo do góry w oczekiwanie na rozpoczęcie oficjalnej uroczystości na której minister skarbu Aleksander Grad, prezes GPW Ludwik Sobolewski oraz prezes PGE Tomasz Zadroga nie szczędzili słów pochwały pod adresem nie tylko swoim ale także spółki.

Zabawnym momentem było pojawienie się na mównicy ministra Grada, który zabierając głos „spowodował wyprzedaż akcji” sprowadzając je z dziennego maksimum (26,75 zł) do okolic 26 zł. Czyżby inwestorzy indywidualni pokazali swoje niezadowolenie z faktu znacznego uprzywilejowania instytucji finansowych względem nich?

Prezes Sobolewski, przy okazji debiutu, cieszył się szczególnie z wzrostu kapitalizacji warszawskiego parkietu o 10 procent. „PGE to bardzo dobra spółka, o silnych fundamentach finansowych, bezpieczna dla inwestorów. Jest to spektakularny debiut. Po 26 minutach od otwarcia sesji osiągnęliśmy miliard obrotów samymi akcjami PGE”. Debiut ten, rozbuduje znaczenie sektora energetycznego na GPW i zmniejszy tym samym udział banków. Oprócz tego, prezes GPW zapowiedział długo postulowane rozszerzenie indeksu WIG20 do 30 spółek w 2010 roku. WIG30 będzie z pewnością odpowiedzią na przyszłoroczne debiuty PZU, Tauronu czy Polkomtela. Nie obyło się również bez wręczenia zaproszonym gościom figurki byka, która dla giełdowych inwestorów jest symbolem wzrostów.

Z kolei Aleksander Grad podkreślił, że debiut PGE jest największym w Europie od maja zeszłego roku. Wtedy to wchodziło na rynek EDP-Energias de Portugal, portugalska spółka energetyczna, która sprzedała akcje za 1,57 miliarda euro. PGE pozyskała z emisji blisko 6 miliardów złotych. Szef resortu skarbu zaznaczył, że debiut PGE to początek planu resortu skarbu dotyczącego modernizacji, prywatyzacji, restrukturyzacji oraz dalszej konsolidacji sektora spółek energetycznych. Stwierdził również, że oferta spółki cieszyła się ogromnym zainteresowaniem inwestorów zagranicznych oraz krajowych.

Prezes PGE Tomasz Zadroga powiedział dziennikarzom, że zarząd spółki jest zadowolony z debiutu giełdowego. "Pozyskaliśmy więcej pieniędzy, niż pierwotnie zakładaliśmy. W prospekcie emisyjnym przewidywaliśmy około 5 mld zł, a osiągnęliśmy prawie 6 mld zł. To duży sukces spółki". Zdradził również, że w przyszłym roku Skarb Państwa planuje sprzedać niewielki pakiet akcji spółki (do 10 procent) tak aby nie stracić kontroli nad firmą. Zapytany o najbliższe plany spółki odpowiedział: "Około 1,5 mld zł przeznaczymy na porządkowanie grupy, czyli wykup resztówek. Chcemy mieć we wszystkich kluczowych spółkach 100 proc. udziału".

Po przemówieniach oficjeli, wszyscy skupili się na notowaniach giełdowych i analizie napływających danych. Nie były one jednak dla rynku korzystne, co odbijało się na kursie debiutanta. Rano poznaliśmy fatalny raport banku Millennium, który zakończył trzeci kwartał stratą 86,9 mln zł. Rok wcześniej miał 125,5 mln zł zysku. Kolejny cios przyszedł o 14:30, kiedy to poznaliśmy dane o bezrobociu w USA. Amerykańska gospodarka straciła w minionym miesiącu aż 190 tysięcy miejsc pracy. Tym samym bezrobocie wzrosło do 10,2 procent (prognoza 9,9 procent) – najwyższego poziomu od 1983 roku. Reakcję widać na wykresie, chociaż była ona bardziej stonowana, niż w przypadku WIG20.


Ostatecznie spółka zakończyła notowania na poziomie 25,99 złotych. Oznacza to 13 procentowy wzrost w porównaniu do ceny emisyjnej i 4 grosze więcej niż kurs otwarcia. Obroty na samym PGE wyniosły 2,58 miliarda a na całym rynku 4 miliardy złotych. Rekordu nie było, ponieważ PKO BP na swojej inauguracyjnej sesji, osiągnęło 200 milionów więcej (przy większym free float). Wystarczyło to jednak, aby PGE stało się największą spółką na GPW (kapitalizacja 44,96 mld zł), wyprzedzając Peako oraz PKO BP.

Generalnie, większość uczestników rynku, uznało ofertę za sukces. Jak wyliczył Krzysztof Stępień, analityk Expandera, średni zysk dla każdego z 60 tysięcy inwestorów indywidualnych biorących udział w ofercie wyniósł 432 złote. Od tego trzeba jednak odliczyć koszty kredytu oraz prowizję maklerską w sumie od 8-10 procent. Czysty zysk „lewarowców” nie powala, jednak spora grupa inwestorów kupowała akcje debiutanta za własne pieniądze. 13 procent brutto w przeciągu kilku dni to już kuszący wynik, który może przyciągnąć na rynek nowych, głodnych sukcesu inwestorów.

Tak wysokie obroty (które prawdopodobnie utrzymają się przez kilka sesji z tendencją spadającą), sugerują że również małe TFI zakupiły pakiety w PGE. Przypomnijmy, że po zbudowaniu księgi popytu narzekały na faworyzację dużych, zagranicznych instytucji finansowych. Najbardziej zadowolone są, tak jak wspominałem na początku, banki udzielające inwestorom kredytów. Bezpiecznie pożyczając pieniądze, zarobiły nawet do 80 milionów złotych. Niezły zysk jak na kilkanaście dni prawda?

Ciekawy jestem czy sprzedaliście swoje akcje już na debiucie? Jak wyszliście na całej operacji? A może czekacie na wzrost kursu (idąc tropem Bogdanki) ??

niedziela, 1 listopada 2009

Podsumowanie października

Mija szesnasty miesiąc mojej działalności w ramach bloga. W październiku powstało 6 wpisów, od początku funkcjonowania strony 112. Cieszy wzrost mojej aktywności po kiepskich miesiącach wakacyjnych. Z komentarzami było trochę lepiej - powstało ich 43. Bardzo dziękuję - utwierdzają mnie w przekonaniu, że to co robię ma sens.

1) Podsumowanie września

2) Karty kredytowe cz. 3

3) Psychologia jednostki

4) PoecamBank

5) PGE - megaoferta

6) PGE z dużą redukcją

Październik był udanym miesiącem dla giełdowych inwestorów. Nie potwierdził tym samym swojej złej sławy - miesiąca krachów. WIG20 zyskał w przeciągu ostatnich 31 dni 0,84 procent. Taki wynik zawdzięczamy głównie gorszej drugiej części miesiąca na której złożyło się kilka wydarzeń (np. olbrzymie emisje PGE, PKO BP czy podkoloryzowany odczyt PKB w USA). Wydarzeniem miesiąca było z pewnością ustanowienie nowych tegorocznych szczytów na poziomie 2416,94 punktów. Przed nami listopad w którym zadebiutuje PGE (PDA już 5 listopada). Będzie on ważny również ze względu na zbliżający się okres, który inwestorzy nazywają "rajdem świętego Mikołaja". Ciekawe, czy po tak udanym ostatnim półroczu, inwestorzy nadal mogą liczyć na zyski?


Na blogu we wrześniu nie było większych zmian. Zauważalna jest większa popularność klikania w reklamy za co wszystkim serdecznie dziękuję. Mam nadzieję, że wiedza przekazywana na tym blogu, przydaje się wam do lepszego zarządzania swoim portfelem.

U zaprzyjaźnionych blogerów w zeszłym miesiącu zauważyłem ciekawą praktykę reklamowania blogów, które kierują do nas największą liczbę użytkowników(statystyki Google Analitycs). Postanowiłem, że ta rubryka będzie pojawiać się tutaj co miesiąc.

1) Oszczedzanie.net - podobnie jak w poprzednim miesiącu, blog Pawła Katy skierował na moją stronę największy ruch. Ma to na pewno związek z moją aktywnością przy okazji komentowania nowych notek.

2) Appfunds - najbardziej poczytny blog o inwestowaniu, wiec nie ma się czemu dziwić. Kieruje na każdy linkowany blog wielu czytelników.

3) Rentier - tu zmiana w porównaniu z poprzednim miesiącem. Na trzeciej pozycji pojawił się blog Marcina, który opisuje drogę "od zera do milionera". Warto zajrzeć, wpisy pojawiają się regularnie a dyskusje pod nimi są naprawdę ciekawe.

Na sam koniec czas najwyższy podsumować ankietę w której mogliście głosować przez cały październik. Pytanie brzmiało: "W jakim BM masz swój rachunek?". Jej wyniki możecie prześledzić na załączonym poniżej obrazku. Aż 61 procent zebrał zestaw mBank i Alior Bank (odpowiednio 38 i 23 procent), który polecałem między innym w poradnik inwestowania dla początkujących. Reszta biur nie przebiła się jakoś szczególnie w tej ankiecie, dziwi niski wynik zachwalanej wszędzie Bossy. Już teraz gorąco zachęcam do wzięcia udziału w najnowszej ankiecie, którą możecie znaleźć jak zawsze w prawym górnym rogu. Zobaczymy czy posiadacie umiejętność przewidywania przyszłości :)



środa, 28 października 2009

PGE z dużą redukcją

Znane są szczegóły emisji akcji Polskiej Grupy Energetycznej dla inwestorów indywidualnych. Wczoraj "późnym wieczorem", spółka poinformowała o cenie emisyjnej oraz redukcji czym zmroziła wielu inwestorów.


1) Pula

Do inwestorów indywidualnych trafi 38.927.025 akcji, co daje 15 procent całej puli. Pierwotnie było to 10 procent, chociaż rynek spekulował o poziomie 20 procent. Cały rynek zadeklarował popyt w wysokości 45 mld zł, z czego 25,6 mld zł przypadło na drobnych inwestorów.

2) Cena emisyjna

Ustalona została maksymalna cena emisyjna 23 złote z przedziału widełek 17,5 - 23 złote. Wielu inwestorów zastanawia się czy to aby nie zbyt dużo, pojawiają się już pierwsze sceptyczne głosy.

3) Redukcja

Wstępnie szacuje się, że wyniesie ona 96,5 procent. Na 100 akcji dostaniemy zaledwie 3... To większa redukcja niż zakładałem jeszcze w poprzednim tygodniu (bliższa była mi wartość 90 procent). Ostateczna wartość redukcji będzie znana po przydziale akcji.

4) Przymiarki do WIG20

GPW poinformowała w komunikacie, na jakich zasadach będzie chciała sklasyfikować PGE. Widać wyraźnie, że włodarzom GPW zależy na jak najszybszym zasileniu indeksy WIG20 przez debiutanta. Nie stanie się to jednak przed przekształceniem praw do akcji (PDA) na akcje.

5) Wnioski

Troszkę skomplikowała się moja sytuacja, gdyż przy tak dużej redukcji, będę potrzebował około 7 procentowego wzrostu kursu akcji aby "wyjść na swoje". Mowa tutaj o utraconych odsetkach z zerwanej lokaty optymalnej. Jestem jednak w znacznie lepszej sytuacji niż większość lewarowców, gdyż u mnie mowa jest o utraconych korzyściach a nie o stratach :) Nie działam także pod presją czasu (rosnące z dnia na dzień odsetki).

Zastanawiam się czy jesteście zadowoleni z tak pokrojonego kawałka tortu ?? Czy ten przydział was satysfakcjonuje ?? :)

PS: Fundusze również są niezadowolone - INFO.

poniedziałek, 26 października 2009

PGE - megaoferta

Na chwilę kiedy piszę tego posta, zostało niewiele ponad 24 godziny do końca zapisów na akcje Polskiej Grupy Energetycznej w transzy dla inwestorów indywidualnych. Jest to więc ostatni dzwonek na podjęcie decyzji, spróbuję więc przedstawić podstawowe informacje na temat emisji jak i samej spółki.


PGE Polska Grupa Energetyczna S.A. jest największym producentem i dostawcą energii elektrycznej w Polsce oraz jedną z największych firm z sektora elektroenergetycznego w Europie Środkowo Wschodniej. W obecnym kształcie istnieje ona od 2007 roku, kiedy to powstała z połączenia BOT Górnictwo i Energetyka SA, Zespołu Elektrowni Dolna Odra S.A. oraz aktywów pozostałych po wydzieleniu z PSE SA Operatora Systemu Przesyłowego.

Działalność Polskiej Grupy Energetycznej koncentruje się na następujących obszarach: Energetyka Konwencjonalna, Obrót Hurtowy, Dystrybucja, Sprzedaż Detaliczna, Energetyka Odnawialna. PGE dostarcza energię elektryczną dla około 5 milionów domów, firm i instytucji. Jej roczna skumulowana produkcja wynosi około 56 TWh netto, co stanowi 42% krajowej produkcji. Grupa Kapitałowa PGE zatrudnia ponad 46 tys. pracowników i posiada 12,4 GW zainstalowanych mocy wytwórczych.

Emisja Akcji

Oferta PGE obejmuje do 259,5 miliona akcji nowej emisji (seria B), które zostaną zaoferowane w ofercie publicznej polskim inwestorom indywidualnym (10 procent) oraz polskim i zagranicznym inwestorom instytucjonalnym (90 procent). Bezpośrednio po zakończeniu oferty publicznej, nowi akcjonariusze będą posiadać 15 procent akcji PGE, a Skarb Państwa (dotychczasowy jedyny akcjonariusz), zmniejszy udział do 85 procent. Akcje zostaną przydzielone najpóźniej w dniu 2 listopada. Emisję obsługuje UniCredit, właściciel banku Peako. Na akcje możemy zapisać się w większości biur maklerskich.

Przedział ceny emisyjnej został ustalony od 17,5 – 23 złotych za jedną akcję. Oznacza to, że wartość emisji wyniesie od 4,5 zł do 6 miliardów złotych. „Około 3,5 mld zł będzie jednym ze źródeł finansowania programu inwestycyjnego umożliwiającego realizację strategii PGE m.in. w zakresie rozwoju konwencjonalnych mocy wytwórczych. Pozostałe około 1,5 mld zł zostanie przeznaczone na odkupienie od Skarbu Państwa pakietów mniejszościowych w niektórych istotnych spółkach zależnych, należących do PGE.”



Sytuacja finansowa

Przeglądając wyniki finansowe spółki, widzimy iż jest ona bardzo dobra. Przychody co roku są na bardzo wysokim poziomie i wynoszą około 20 miliardów złotych. Zysk netto w ubiegłym roku wyniósł 2,7 miliarda złotych. Był on jednak niższy niż w rekordowym 2007 roku, kiedy to w kasie spółki zostało 4,8 miliarda złotych. Takie wyniki dają solidne podstawy do spekulowania iż będzie to spółka wypłacająca sowite dywidendy, analogicznie do KGHM. Należy również podkreślić, zdrową sytuację finansową spółki, jeśli chodzi o zadłużenie krótko i długoterminowe, które wynosi odpowiednio 7,5 oraz 9,5 miliarda, co jest zdrowym współczynnikiem w odniesieniu do łącznej kapitalizacji.

Prognozy analityków BGŻ na ten rok przewidują , przychody spółki na poziomie 22,2 miliarda złotych. Zysk netto będzie oscylował w granicach 3,6 miliarda złotych. Według DI BRE, w tym roku spółka zarobi na czysto 3,16 mld zł, w 2010 r. 3,22 mld zł, a rok później 3,8 mld zł. Warto jednak pamiętać, że na lata 2009 – 2012, spółka zaplanowała realizację olbrzymiego pakietu inwestycyjnego, który pochłonie sporą część kapitału.

Wnioski

Atmosfera do oferty publicznej nie jest zła. Indeksy od kilku miesięcy rosną i zapomniały już o opadającej linii bessy. Potwierdza to także czerwcowy debiut Bogdanki, która na dzień dzisiejszy (od debiutu ) dała zarobić ponad 50 procent. Podobnie ma się sprawa z innymi kolosami Skarbu Państwa, które były prywatyzowane za pośrednictwem GPW. Przeważnie sowicie wynagradzały swoich akcjonariuszy już w dniu debiutu (patrz tabelka).


Transza dla inwestorów instytucjonalnych zostanie w pełni objęta przez OFE, TFI oraz zagraniczne podmioty. Żaden fundusz, działający na polskim rynku, nie może kolokwialnie pisząc „olać” PGE, gdyż będzie ona znaczącym podmiotem na GPW (udział w WIG20 na poziomie 7-8 procent oraz najwyższa łączna kapitalizacja). Przegrupowanie w portfelach, widać wyraźnie po zachowaniu kursu CEZu. Po wejściu do indeksu WIG20 (prawdopodobnie w grudniu), PGE wypchnie z niego Agorę, która z kolei od kilku dni na wiadomość o relegacji jest czarną latarnią indeksu blue chipów.

Inwestorzy indywidualni dostaną na dzień dzisiejszy zaledwie 10 procent oferowanych akcji. Na rynku pojawiły się plotki o zwiększeniu tej puli, póki co będzie to jednak 450-500 milionów złotych. Słabsze zachowanie indeksu sWIG80 w odniesieniu do WIG20, gdzie z kolei handluje "zagranica", każe przypuszczać, że inwestorzy z niecierpliwością czekają na debiut i nie są skorzy do kupna akcji spółek już notowanych. We wszystkich liczących się biurach maklerskich, pojawiły się kredyty na debiut PGE z lewarem nawet 10:1 (na tysiąc wkładu własnego, zapiszemy się na akcje warte 10 tysięcy złotych). Możemy więc wnioskować (patrząc również na wcześniejsze debiuty, między innymi Bogdanki), że redukcja sięgnie 80-90 procent. Taka sytuacja, każe się zastanowić, nad sensem zapisywania na ofertę publiczną bez co najmniej kilkudziesięciu tysięcy złotych kapitału. Na kredytach jak zawsze najwięcej zarabiają banki, przez co radzę uważnie przeczytać podpisywaną umowę. W podjęciu decyzji inwestycyjnej, mogą pomóc nam raporty Domów Inwestycyjnych Bre, BGŻ, Amerbrokers, które wyceniły akcje spółki kolejno na 22,40 do 27,10 zł; 21,8 do 24,1 zł oraz 24,7 zł.

Czy zamierzam wziąć udział w emisji? Tak, jednak tylko za swoje oszczędności. w tym celu zerwałem lokatę optymalną w Open Finance i zebrałem wszystkie posiadane oszczędności. Przy pomyślnych wiatrach powinienem dostać akcje za 1-2 tysiące złotych, co przy nawet mikrym wzroście na debiucie, powinno dać więcej niż na kilkumiesięcznym depozycie. Zapisu dokonam dziś wieczorem/jutro rano w mBanku, gdyż promocyjna prowizja na zakup akcji PGE wynosi tam 0% (w Alior Banku 0,2%). Nie lubię płacić za coś co mogę mieć za darmo...

Na sam koniec chciałem jeszcze zaczerpnąć waszego zdania. Czy nie uważacie, że kredyty z tak olbrzymimi lewarami zabijają drobnych ciułaczy takich jak my? Bez wzięcia olbrzymiego kredytu, niemożliwe jest otrzymanie sensownej liczby akcji debiutanta. Ludzie zapomnieli już o źródłach obecnego kryzysu (kupowanie mimo, że nas na coś nie stać, za pożyczone pieniądze) ?? Chciwość ludzka nie zna granic i już za kilka dni przekonamy się, czy aby zarządzający funduszami nie przygotują "pstryczka w nos" dla zlewarowanej drobnicy.

wtorek, 20 października 2009

PolecamBank

Z reguły u siebie na blogu nie lubię reklamować konkretnych produktów, ponieważ zauważyłem, że zmniejsza to obiektywność bloggera. Są jednak pewne rozwiązania (np. rachunek maklerski w Alior Banku), które mogę polecić z czystym sumieniem. Czasami napiszę również coś o konkretnych produktach finansowych na których możemy zarobić (np. karty kredytowe). Dzisiaj chciałem nawiązać właśnie do tego typu wpisów, tematem będzie natomiast konto osobiste w mBanku.

Praktycznie każdy kto interesuje się finansami osobistymi już o nim słyszał. Darmowe prowadzenie, darmowe przelewy, darmowa karta bankomatowa, wypowiedzenie umowy w każdej chwili bez żadnych ograniczeń i tak dalej... Jednym słowem, konto to kojarzy się z wyrazem "darmowe". Czasami brakuje obsługi kasowej, dzięki której moglibyśmy załatwić wiele naglących spraw. Swego czasu miałem problem z realizacją czeku zagranicznego ze zwrotem podatku z UK. Jedynym wyjście było założenie tymczasowego konta w innym banku. Nie o tym chciałem jednak opowiadać. Obecnie, dzięki tytułowemu konkursowi "PolecamBank", założenie konta sobie jak i rodzinie/znajomym opłaca się jak nigdy wcześniej.


Idea konkursu polega na tym, aby osoba otwierająca nowe konto w mBanku, podczas wypełniania wniosku, wklepała 10 ostatnich cyfr Twojego eKonta. Dzięki temu stanie się ona "twoim użytkownikiem" i jej aktywność finansowa nabije tobie punktów, które możesz wymieniać na atrakcyjne nagrody. Jeśli będziesz wyjątkowo aktywny, możesz zawalczyć o jedną z głównych nagród. Przejdźmy teraz do szczegółów i optymalizacji tego planu.

1) Zarejstrujmy się w programie partnerskim mBanku. Jeśli posiadamy własną stronę internetową, zajmie to nam nie więcej niż minutę. Problem pojawia się jeśli takowej nie mamy, chociaż wiem, że niektórzy podają cudze strony internetowe, dzięki czemu przechodzą weryfikację. Nie polecam jednak wykorzystywania tego kruczka. Po założeniu konta w PP mBanku, a także po weryfikacji strony internetowej (max 24h), logujemy się na nie - wybieramy Materiały Promocyjne/Linki. Następnie w rubryce "Chcę promować:" szukamy eKonto; "Zdefiniuj unikalny identyfikator reklamy*:" wpisujemy eKonto; "Zdefiniuj dodatkowy parametr**:" ponownie wpisujemy eKonto. Teraz możemy już kliknąć w baner "Generuj kod", który stworzy nam nasz unikalny link. Następnie gdy chcemy aby ktoś z naszego polecenia założył konto wysyłamy mu ten link. Złożenie wniosku z tego linku (wraz z wpłatą 100zł na 24 godziny), zasili naszą kasę w programie partnerskim o 45 złotych brutto. Będzie to nasz pierwszy zysk. Niezły zarobek jak za darmowe konto prawda?

2) Weźmy się teraz za tytułowy konkurs PolecamBank. Aby zdobywać punkty, osoba wypełniająca wniosek, musi wpisać w odpowiednim miejscu (zaznaczone czerwonym kolorem), wpisać 10 ostatnich cyfr naszego eKonta (bez spacji). "Do 30 listopada 2009 roku Twoi znajomi mogą w ramach konkursu otwierać rachunki lub kupować ubezpieczenia i wskazywać Ciebie jako osobą polecającą."


3) Teraz skupmy się na zdobywaniu punktów i rozbijmy je na 1 osobę (np. rodzeństwo/rodziców/dziadków/znajomych). Pierwszym i podstawowym warunkiem jest wykonanie kartą debetową (delfinkiem) transakcji bezgotówkowych na 300 złotych. Wydaje się to sporą kwotą, można sobie mimo wszystko z nią poradzić. Wielkimi krokami zbliża się święto zmarłych, stąd konieczne będzie tankowanie samochodu. Bieżące rachunki (np telefon, internet) możemy opłacić w Żabce/Stokrotce w zależności od tego gdzie będzie prowizja. Możliwości jest mnóstwo... Jeśli przebrnęliśmy przez krok pierwszy, co równoznaczne jest ze zdobyciem pierwszego punktu, czas na resztę. Drugi punkt najprościej możemy zdobyć, wpłacając na konto oszczędnościowe eMax+ (oprocentowanie 4,1% w skali roku) 1000 złotych i pozostawić go tam przez miesiąc (31 dni). 2 punkty zapewniają nam już wysokiej klasy odtwarzacz DVD marki LG. Kolejny trzeci punkt, możemy zdobyć wykupując ubezpieczenie OC lub/i AC w mBanku. Ceny są atrakcyjne, mam jednak świadomość, że ten punkt najciężej "ustrzelić". Aby punkty zostały naliczone, ww warunki, powinny zostać spełnione do 8 stycznia 2010 roku.


Podsumowując z jednej osoby możemy zdobyć 2-3 punkty. Wystarczy to już na wyżej wspomniany odtwarzacz DVD. Dwie takie osoby to już 4-6 punktów, które wystarczą na aparat cyfrowy Fuji lub nawigację Tom Tom. Czy cała operacja jest opłacalna, musicie ocenić sami. Jak dla mnie jest to świetny interes, tym bardziej, że konto w mBanku jest darmowe i możemy je zamknąć natychmiast po zakończeniu konkursu PolecamBank. Od siebie dodam, że jako motywację dla rodzeństwa/znajomych, można wykorzystać prowizję (45 złotych) przyznaną nam z programu Partnerskiego mBanku (krok numer 1). Ciekawy jestem, czy macie zamiar wziąć udział w konkursie? A może już zapunktowaliście?

PS: Wszystkie opisane przeze mnie nagrody są gwarantowane i żadnej nie zabraknie, jeśli uzbieracie wymaganą liczbę punktów. O telefon, laptopa, bon wakacyjny i samochód, trzeba już zawalczyć z innymi uczestnikami.

środa, 14 października 2009

Psychologia jednostki

W ostatnim czasie, narodziła się ciekawa dyskusja na shoutboxie pomiędzy mną a Marcinem z bloga Rentier. Chodziło oczywiście o kwestie inwestowania a właściwie nauki inwestowania. Marcin uważa, że książki giełdowe takie jak "Zawód Inwestor Giełdowy" Alexandra Eldera pisane są nudnym i jednocześnie trudnym językiem. Nie do końca mogłem się z tym zgodzić - ilość barwnych porównań użytych w książce jest bardzo duża. Wydaje mi się, że autor tłumaczy zagadnienia inwestowania od podstaw, co zresztą potwierdza fakt, że książka ta bardzo często traktowana jest jako podręcznik akademicki. Swoją drogą, Marcinowi tak jak i innym czytelnikom, polecam również inną książkę, którą kiedyś opisywałem na swoim blogu - Jak zarobiłem 2 000 000 $ na giełdzie?. Niech was nie zwiedzie jej banalny tytuł.

Z drugiej strony nie dziwię się Marcinowi, który bardzo często opisuje na swoim blogu (polecam!) książki autorów, których ja nazywam mianem "american dream". Bardzo dobrze motywują, organizują czas i pracę ale w zasadzie nic więcej. Ich autorzy są maszynkami do zarabiania pieniędzy po przez własne publikacje bądź szkolenia. Dzięki temu są sztandarowymi pozycjami dla różnej maści "doradców finansowych" o których nie mam najlepszego zdania. Teraz jeszcze jedna uwaga - nie zrozumcie mnie źle, takie książki też warto mieć w swojej biblioteczce i co raz je czytać. Nie można jednak robić z nich pewnego rodzaju biblii. Marcin podsunął mi pewien pomysł. Nie każdy ma czas/możliwość/ochotę przeczytania grubych tomów omawiających tematykę inwestowania, dlatego postanowiłem opisać w kilku wpisach, najważniejsze kwestie poruszane w książce A. Eldera "Zawód Inwestor Giełdowy".


Jej pierwszy rozdział traktuje o tytułowej psychologii jednostki. Psychologii, która według autora jest kluczem w grze na giełdzie. "Czy pamiętasz, co czułeś, kiedy ostatnio składałeś zlecenie? Czy byłeś zaniepokojony, że nie zdążysz "wskoczyć do pociągu", czy też obawiałeś się, że poniesiesz straty? ... Zamykając pozycję, byłeś w podniosłym nastroju, czy też czułeś się upokorzony? Uczucia i emocje tysięcy inwestorów zlewają się w wielkie psychologiczne fale przypływów i odpływów, które poruszają rynkami". Na początku skupiasz się nad tym, aby znaleźć idealną spółkę, która pozwoli Ci zarobić krocie. Gdy już ją znajdziesz i kupisz, jako amator prawdopodobnie tracisz kontrolę na sytuacją. Widzisz, że kurs Twojego waloru gwałtownie rośnie, puchniesz z dumy. Gdy spada, powoli wpadasz w panikę, która przysłana Ci możliwość logicznego myślenia. Profesjonaliści odnoszący sukces zdają sobie sprawę ze znaczenia psychologii na rynku. "Przegrywający amatorzy nie mają o tym pojęcia".

Możesz odnieść sukces na giełdzie jedynie wtedy, gdy potraktujesz ją poważnie. Gra na bazie emocji jest wyniszczająca. Dlatego tak ważne jest opracowanie pewnego planu przed każdą transakcją. Powinieneś wiedzieć, co zrobisz, gdy kurs Twoich akcji wzrośnie bądź spadnie o 10%. Powinieneś wiedzieć, czym jest Stop Loss i gdzie go ustawić, aby zabezpieczyć swój kapitał. Musisz uświadomić sobie również fakt, że inwestowanie to "gra o sumie minus". Zwycięzcy w grze o sumie zerowej, zarabiają tyle ile przegrywający tracą. Wyobraź sobie, że założyłeś się z kolegą o 100 złotych na następny ruch WIG20. Jeśli przegrałeś, to zauważysz, że po rozliczeniu straciłeś 109 złotych a Twój kolega zyskał jedynie 91 złotych. Kiedy wy będziecie się głowić, gdzie podziała się reszta pieniędzy, wasi maklerzy uśmiechają się od ucha do ucha. Co gorsza, już pod koniec roku, dojdzie do kolejnego oskubania waszego portfela przy pomocy podatku Belki.


Skupmy się jednak teraz na faktycznej psychologii jednostki. Dlaczego gramy na giełdzie? Dzięki inwestowaniu, możemy się dorobić i samodzielnie ustalać swoje godziny pracy. Daje to nam poczucie niezależności do której dąży niemal każdy człowiek. "Inwestowanie jest fascynującą przygodą intelektualną: to szachy, poker i rozwiązywanie krzyżówek połączone w jedno". Przyciąga ryzykantów, co tłumaczy niejako fakt, że aż 95% inwestorów to mężczyźni (dane zaczerpnięte z książki). Hazard ma to do siebie, że bardzo szybko i podstępnie uzależnia. Inwestowanie jest na początkowym etapie formą hazardu, dlatego jeśli czujesz, że zbyt często przeprowadzasz transakcje i co gorsza osiągasz mizerne efekty, zrób sobie tydzień przerwy. To pozwoli poukładać myśli...

Jeśli już tracimy pieniądze na giełdzie, to bardzo ciężko jest nam się przyznać do własnych błędów. Znajdując się w tarapatach, mamy tendencję do oskarżania innych ludzi i zrzucania na nich odpowiedzialności za nasze decyzje. Pamiętajcie, że na giełdzie nie istnieje ludzka uczynność. Tutaj nasze przełożony nie wyprowadzi nas z błędu. Nie możemy liczyć, że drugi inwestor odpuści nam kawałek swojego tortu. "Pominąwszy wojnę, inwestowanie to najbardziej niebezpieczne ludzkie zajęcie." Musimy zatem uczyć się na własnych błędach, które są nieodzowną częścią tej gry. Do tego posłużyć może dziennik w którym powinniśmy notować szczegóły dotyczące transakcji (przyczyny wejścia/wyjścia z rynku i założenia odnośnie transakcji). Szukajmy powtarzających się schematów sukcesów i porażek.

Na sam koniec pierwszego rozdziału, Alexander Elder przedstawił kilka reguł, które pomogły mu przetrwać "ciężkie chwile" na rynku. Każdy ma własne demony i powinien sporządzić własną listę, tak aby bardziej odpowiadała Twojej osobowości.

1) Podejmij decyzję, że pozostaniesz na rynku przez długi czas. Musisz być pewny, że chcesz inwestować i zgłębiać tajniki wiedzy.

2) Ucz się i czytaj jak najwięcej. Czytaj i słuchaj ekspertów, lecz zachowaj dawkę zdrowego sceptycyzmu

3) Nie bądź chciwy - daj sobie czas na naukę

4) Opracuj metodę analizy rynku, tak abyś mógł z pewną dokładnością przewidzieć co się wydarzy w najbliższej przyszłości. Pomóc w tym może analiza techniczna.

5) Opracuj plan zarządzania pieniędzmi. Dla przykładu w pojedynczej transakcji nie możesz tracić więcej niż 2% swojego kapitału. Według mnie można poluzować to do 3-4%, wtedy będzie to Twój maksymalny jaki możesz ustawić Stop Loss.

6) Zwycięzcy myślą, czują i działają inaczej niż przegrywający. Spójrz w głąb siebie, pozbądź się fantazji i pracuj nad sobą.

Ciekawy jestem waszych opinii odnośnie tego wpisu, psychologii czy też przedstawionego krótkiego planu. Może to się wydawać dla początkujących nudne, oni chcą od razy pracować na wykresach i poznać idealny system inwestycyjny, jednak bez poznania samego siebie i zrozumienia rynku, nie będą w stanie odnieść sukcesu.

PS: Tutaj dostępna jest następna część dotycząca psychologii tłumu.

niedziela, 11 października 2009

Karty Kredytowe cz. 3

Jeszcze w lutym tego roku, pisałem na łamach tego bloga o tytułowym kawałku plastiku "Karta kredytowa a na co mi to??". Z tamtego punktu widzenia, wydawała mi się ona zupełnie niepotrzebna. Dzisiaj moje zdanie trochę się zmieniło, chociaż nadal aktualne pozostaje stwierdzenie - "Nie wyrabiajmy sobie karty, tylko dlatego bo jest taka moda, tylko dlatego że koleżanka z pracy ją ma. Sami musimy przekalkulować czy to się nam naprawdę opłaca."


Miesiąc po tamtym wpisie, pojawił się kolejny artykuł - tym razem skupiłem się na sposobach zarobienia na karcie kredytowej. Z kilku źródłem wiem, że niektóre z nich przypadły wam do gustu i praktykujecie je do dnia dzisiejszego :) Mimo wszystko mając nadal negatywne nastawienie do kart kredytowych, nie starałem się w swoich bankach o wydanie mi takiej.

Sytuacja diametralnie zmieniła się w lipcu, kiedy z mBanku dostałem propozycję nie do odrzucenia - "Karta za podpis". Jako stałemu klientowi w podzięce za (bla, bla, bla) zostałem objęty promocją wydania za darmo karty kredytowej z limitem będącym 8-krotnością moich wpływów na eKonto. Postanowiłem spróbować i dać szansę kredytówce.

Pierwsze co mnie zaskoczyło to ładny design nowego plasticzka :) Złota Rybka prezentuje się naprawdę dobrze, co możecie ocenić na zdjęciu poniżej. Oprócz tego, karty Visa Classic w mBanku, objęte są ubezpieczeniem kart "Bezpieczna Visa". Okres bezodsetkowy wynosi 54 dni - taka solidna średnia rynkowa. mBank po przez swój system transakcyjny, umożliwia automatyczną spłatę zadłużenia na karcie kredytowej, co z pewnością jest bardzo wygodną i wartą uruchomienia opcją. Jeśli dodamy do tego elastyczność wyboru okresu w którym kończy się cykl (tutaj możecie znaleźć mały tutorial do kart kredytowych), oferta prezentuje się naprawdę przyzwoicie.


Obecnie jestem już po trzech pierwszych wyciągach karty. Dzięki ustawieniu automatycznej spłaty, nie musiałem martwić się, że zapomnę spłacić przynajmniej kwotę minimalną. Wszystkie wolne pieniądze, leżą na koncie oszczędnościowym (kwota potrzebna do spłaty KK na eMax+, reszta w Getin Banku), dzięki czemu procentują. Wysoki limit sprawia, że żadne nieprzewidziane wydatki w momencie gdy nie mam dostępu do komputera, nie są już mi straszne. Wbrew powszechnej opinii o bezmyślnym wydawaniu pieniędzy po przez kredytówkę, u mnie taka sytuacja nie występuje. Z drugiej strony, nie każdy ma tyle samodyscypliny co ja :) Comiesięczne wyciągi, pozwalają łatwo kontrolować nasz budżet, co z pewnością przyda się ludziom na poważnie biorącym słowo "oszczędzanie". Dla nich polecam po raz kolejny blog Pawła oszczedzanie.net.

Pewnym problemem, który spotka mnie za kilka miesięcy, będzie opłata za kolejny rok użytkowania karty kredytowej. W przypadku Złotej Rybki, wynosi ona 38zł. Istnieje jednak możliwość zwrotu tej opłaty, jeśli skorzystamy z tej promocji. W zależności od tego, czy uda mi się uzbierać 10 transakcji miesięcznie, podejmę decyzję o rezygnacji, bądź dalszym używaniu karty.

Wbrew temu, co może Ci się wydawać, wcale nie namawiam do wyrabienia sobie karty kredytowej. Ciągle w głowie mam zagrożenia płynące z jej posiadania. Warto być jednak otwartym na pewne "nowinki" i korzystać z niektórych atrakcyjnych promocji, przygotowanych dla nas przez bankowców. W przypadku każdej z nich, należy przeprowadzić symulację wykorzystania danego produktu. Jeśli będzie ona dla nas zyskowna, chyba warto skorzystać prawda?

Obecnie na rynku głośno jest o dwóch ofertach kart kredytowych - Open Finance oraz Alior Banku. W przypadku pierwszej, wszystkie operacje mamy niema za darmo. Rzuca się również bardzo długi (59 dni) okres bezodsetkowy. Pamiętajmy jednak, że przy okazji wypłaty z bankomatu, oprocentowanie naliczane jest natychmiast i nie ma tutaj okresu bezodsetkowego. Będzie to prawdopodobnie kruczek OF, do zarabiania na nieświadomych klientach. Druga karta, kusi 1% zwrotem pieniędzy od każdego zakupu dokonanego kartą. Progi do zwolnienia z opłaty za użytkowanie karty są realne, dzięki czemu możemy z niej korzystać za darmo.

Ciekawy jestem, czy wy posiadacie w swoim portfelu karty kredytowe? W jaki sposób z nich korzystacie, zarabiacie? Jakie doświadczenia mają kilkuletni posiadacze kredytówek?

Podobne posty