środa, 28 października 2009

PGE z dużą redukcją

Znane są szczegóły emisji akcji Polskiej Grupy Energetycznej dla inwestorów indywidualnych. Wczoraj "późnym wieczorem", spółka poinformowała o cenie emisyjnej oraz redukcji czym zmroziła wielu inwestorów.


1) Pula

Do inwestorów indywidualnych trafi 38.927.025 akcji, co daje 15 procent całej puli. Pierwotnie było to 10 procent, chociaż rynek spekulował o poziomie 20 procent. Cały rynek zadeklarował popyt w wysokości 45 mld zł, z czego 25,6 mld zł przypadło na drobnych inwestorów.

2) Cena emisyjna

Ustalona została maksymalna cena emisyjna 23 złote z przedziału widełek 17,5 - 23 złote. Wielu inwestorów zastanawia się czy to aby nie zbyt dużo, pojawiają się już pierwsze sceptyczne głosy.

3) Redukcja

Wstępnie szacuje się, że wyniesie ona 96,5 procent. Na 100 akcji dostaniemy zaledwie 3... To większa redukcja niż zakładałem jeszcze w poprzednim tygodniu (bliższa była mi wartość 90 procent). Ostateczna wartość redukcji będzie znana po przydziale akcji.

4) Przymiarki do WIG20

GPW poinformowała w komunikacie, na jakich zasadach będzie chciała sklasyfikować PGE. Widać wyraźnie, że włodarzom GPW zależy na jak najszybszym zasileniu indeksy WIG20 przez debiutanta. Nie stanie się to jednak przed przekształceniem praw do akcji (PDA) na akcje.

5) Wnioski

Troszkę skomplikowała się moja sytuacja, gdyż przy tak dużej redukcji, będę potrzebował około 7 procentowego wzrostu kursu akcji aby "wyjść na swoje". Mowa tutaj o utraconych odsetkach z zerwanej lokaty optymalnej. Jestem jednak w znacznie lepszej sytuacji niż większość lewarowców, gdyż u mnie mowa jest o utraconych korzyściach a nie o stratach :) Nie działam także pod presją czasu (rosnące z dnia na dzień odsetki).

Zastanawiam się czy jesteście zadowoleni z tak pokrojonego kawałka tortu ?? Czy ten przydział was satysfakcjonuje ?? :)

PS: Fundusze również są niezadowolone - INFO.

poniedziałek, 26 października 2009

PGE - megaoferta

Na chwilę kiedy piszę tego posta, zostało niewiele ponad 24 godziny do końca zapisów na akcje Polskiej Grupy Energetycznej w transzy dla inwestorów indywidualnych. Jest to więc ostatni dzwonek na podjęcie decyzji, spróbuję więc przedstawić podstawowe informacje na temat emisji jak i samej spółki.


PGE Polska Grupa Energetyczna S.A. jest największym producentem i dostawcą energii elektrycznej w Polsce oraz jedną z największych firm z sektora elektroenergetycznego w Europie Środkowo Wschodniej. W obecnym kształcie istnieje ona od 2007 roku, kiedy to powstała z połączenia BOT Górnictwo i Energetyka SA, Zespołu Elektrowni Dolna Odra S.A. oraz aktywów pozostałych po wydzieleniu z PSE SA Operatora Systemu Przesyłowego.

Działalność Polskiej Grupy Energetycznej koncentruje się na następujących obszarach: Energetyka Konwencjonalna, Obrót Hurtowy, Dystrybucja, Sprzedaż Detaliczna, Energetyka Odnawialna. PGE dostarcza energię elektryczną dla około 5 milionów domów, firm i instytucji. Jej roczna skumulowana produkcja wynosi około 56 TWh netto, co stanowi 42% krajowej produkcji. Grupa Kapitałowa PGE zatrudnia ponad 46 tys. pracowników i posiada 12,4 GW zainstalowanych mocy wytwórczych.

Emisja Akcji

Oferta PGE obejmuje do 259,5 miliona akcji nowej emisji (seria B), które zostaną zaoferowane w ofercie publicznej polskim inwestorom indywidualnym (10 procent) oraz polskim i zagranicznym inwestorom instytucjonalnym (90 procent). Bezpośrednio po zakończeniu oferty publicznej, nowi akcjonariusze będą posiadać 15 procent akcji PGE, a Skarb Państwa (dotychczasowy jedyny akcjonariusz), zmniejszy udział do 85 procent. Akcje zostaną przydzielone najpóźniej w dniu 2 listopada. Emisję obsługuje UniCredit, właściciel banku Peako. Na akcje możemy zapisać się w większości biur maklerskich.

Przedział ceny emisyjnej został ustalony od 17,5 – 23 złotych za jedną akcję. Oznacza to, że wartość emisji wyniesie od 4,5 zł do 6 miliardów złotych. „Około 3,5 mld zł będzie jednym ze źródeł finansowania programu inwestycyjnego umożliwiającego realizację strategii PGE m.in. w zakresie rozwoju konwencjonalnych mocy wytwórczych. Pozostałe około 1,5 mld zł zostanie przeznaczone na odkupienie od Skarbu Państwa pakietów mniejszościowych w niektórych istotnych spółkach zależnych, należących do PGE.”



Sytuacja finansowa

Przeglądając wyniki finansowe spółki, widzimy iż jest ona bardzo dobra. Przychody co roku są na bardzo wysokim poziomie i wynoszą około 20 miliardów złotych. Zysk netto w ubiegłym roku wyniósł 2,7 miliarda złotych. Był on jednak niższy niż w rekordowym 2007 roku, kiedy to w kasie spółki zostało 4,8 miliarda złotych. Takie wyniki dają solidne podstawy do spekulowania iż będzie to spółka wypłacająca sowite dywidendy, analogicznie do KGHM. Należy również podkreślić, zdrową sytuację finansową spółki, jeśli chodzi o zadłużenie krótko i długoterminowe, które wynosi odpowiednio 7,5 oraz 9,5 miliarda, co jest zdrowym współczynnikiem w odniesieniu do łącznej kapitalizacji.

Prognozy analityków BGŻ na ten rok przewidują , przychody spółki na poziomie 22,2 miliarda złotych. Zysk netto będzie oscylował w granicach 3,6 miliarda złotych. Według DI BRE, w tym roku spółka zarobi na czysto 3,16 mld zł, w 2010 r. 3,22 mld zł, a rok później 3,8 mld zł. Warto jednak pamiętać, że na lata 2009 – 2012, spółka zaplanowała realizację olbrzymiego pakietu inwestycyjnego, który pochłonie sporą część kapitału.

Wnioski

Atmosfera do oferty publicznej nie jest zła. Indeksy od kilku miesięcy rosną i zapomniały już o opadającej linii bessy. Potwierdza to także czerwcowy debiut Bogdanki, która na dzień dzisiejszy (od debiutu ) dała zarobić ponad 50 procent. Podobnie ma się sprawa z innymi kolosami Skarbu Państwa, które były prywatyzowane za pośrednictwem GPW. Przeważnie sowicie wynagradzały swoich akcjonariuszy już w dniu debiutu (patrz tabelka).


Transza dla inwestorów instytucjonalnych zostanie w pełni objęta przez OFE, TFI oraz zagraniczne podmioty. Żaden fundusz, działający na polskim rynku, nie może kolokwialnie pisząc „olać” PGE, gdyż będzie ona znaczącym podmiotem na GPW (udział w WIG20 na poziomie 7-8 procent oraz najwyższa łączna kapitalizacja). Przegrupowanie w portfelach, widać wyraźnie po zachowaniu kursu CEZu. Po wejściu do indeksu WIG20 (prawdopodobnie w grudniu), PGE wypchnie z niego Agorę, która z kolei od kilku dni na wiadomość o relegacji jest czarną latarnią indeksu blue chipów.

Inwestorzy indywidualni dostaną na dzień dzisiejszy zaledwie 10 procent oferowanych akcji. Na rynku pojawiły się plotki o zwiększeniu tej puli, póki co będzie to jednak 450-500 milionów złotych. Słabsze zachowanie indeksu sWIG80 w odniesieniu do WIG20, gdzie z kolei handluje "zagranica", każe przypuszczać, że inwestorzy z niecierpliwością czekają na debiut i nie są skorzy do kupna akcji spółek już notowanych. We wszystkich liczących się biurach maklerskich, pojawiły się kredyty na debiut PGE z lewarem nawet 10:1 (na tysiąc wkładu własnego, zapiszemy się na akcje warte 10 tysięcy złotych). Możemy więc wnioskować (patrząc również na wcześniejsze debiuty, między innymi Bogdanki), że redukcja sięgnie 80-90 procent. Taka sytuacja, każe się zastanowić, nad sensem zapisywania na ofertę publiczną bez co najmniej kilkudziesięciu tysięcy złotych kapitału. Na kredytach jak zawsze najwięcej zarabiają banki, przez co radzę uważnie przeczytać podpisywaną umowę. W podjęciu decyzji inwestycyjnej, mogą pomóc nam raporty Domów Inwestycyjnych Bre, BGŻ, Amerbrokers, które wyceniły akcje spółki kolejno na 22,40 do 27,10 zł; 21,8 do 24,1 zł oraz 24,7 zł.

Czy zamierzam wziąć udział w emisji? Tak, jednak tylko za swoje oszczędności. w tym celu zerwałem lokatę optymalną w Open Finance i zebrałem wszystkie posiadane oszczędności. Przy pomyślnych wiatrach powinienem dostać akcje za 1-2 tysiące złotych, co przy nawet mikrym wzroście na debiucie, powinno dać więcej niż na kilkumiesięcznym depozycie. Zapisu dokonam dziś wieczorem/jutro rano w mBanku, gdyż promocyjna prowizja na zakup akcji PGE wynosi tam 0% (w Alior Banku 0,2%). Nie lubię płacić za coś co mogę mieć za darmo...

Na sam koniec chciałem jeszcze zaczerpnąć waszego zdania. Czy nie uważacie, że kredyty z tak olbrzymimi lewarami zabijają drobnych ciułaczy takich jak my? Bez wzięcia olbrzymiego kredytu, niemożliwe jest otrzymanie sensownej liczby akcji debiutanta. Ludzie zapomnieli już o źródłach obecnego kryzysu (kupowanie mimo, że nas na coś nie stać, za pożyczone pieniądze) ?? Chciwość ludzka nie zna granic i już za kilka dni przekonamy się, czy aby zarządzający funduszami nie przygotują "pstryczka w nos" dla zlewarowanej drobnicy.

wtorek, 20 października 2009

PolecamBank

Z reguły u siebie na blogu nie lubię reklamować konkretnych produktów, ponieważ zauważyłem, że zmniejsza to obiektywność bloggera. Są jednak pewne rozwiązania (np. rachunek maklerski w Alior Banku), które mogę polecić z czystym sumieniem. Czasami napiszę również coś o konkretnych produktach finansowych na których możemy zarobić (np. karty kredytowe). Dzisiaj chciałem nawiązać właśnie do tego typu wpisów, tematem będzie natomiast konto osobiste w mBanku.

Praktycznie każdy kto interesuje się finansami osobistymi już o nim słyszał. Darmowe prowadzenie, darmowe przelewy, darmowa karta bankomatowa, wypowiedzenie umowy w każdej chwili bez żadnych ograniczeń i tak dalej... Jednym słowem, konto to kojarzy się z wyrazem "darmowe". Czasami brakuje obsługi kasowej, dzięki której moglibyśmy załatwić wiele naglących spraw. Swego czasu miałem problem z realizacją czeku zagranicznego ze zwrotem podatku z UK. Jedynym wyjście było założenie tymczasowego konta w innym banku. Nie o tym chciałem jednak opowiadać. Obecnie, dzięki tytułowemu konkursowi "PolecamBank", założenie konta sobie jak i rodzinie/znajomym opłaca się jak nigdy wcześniej.


Idea konkursu polega na tym, aby osoba otwierająca nowe konto w mBanku, podczas wypełniania wniosku, wklepała 10 ostatnich cyfr Twojego eKonta. Dzięki temu stanie się ona "twoim użytkownikiem" i jej aktywność finansowa nabije tobie punktów, które możesz wymieniać na atrakcyjne nagrody. Jeśli będziesz wyjątkowo aktywny, możesz zawalczyć o jedną z głównych nagród. Przejdźmy teraz do szczegółów i optymalizacji tego planu.

1) Zarejstrujmy się w programie partnerskim mBanku. Jeśli posiadamy własną stronę internetową, zajmie to nam nie więcej niż minutę. Problem pojawia się jeśli takowej nie mamy, chociaż wiem, że niektórzy podają cudze strony internetowe, dzięki czemu przechodzą weryfikację. Nie polecam jednak wykorzystywania tego kruczka. Po założeniu konta w PP mBanku, a także po weryfikacji strony internetowej (max 24h), logujemy się na nie - wybieramy Materiały Promocyjne/Linki. Następnie w rubryce "Chcę promować:" szukamy eKonto; "Zdefiniuj unikalny identyfikator reklamy*:" wpisujemy eKonto; "Zdefiniuj dodatkowy parametr**:" ponownie wpisujemy eKonto. Teraz możemy już kliknąć w baner "Generuj kod", który stworzy nam nasz unikalny link. Następnie gdy chcemy aby ktoś z naszego polecenia założył konto wysyłamy mu ten link. Złożenie wniosku z tego linku (wraz z wpłatą 100zł na 24 godziny), zasili naszą kasę w programie partnerskim o 45 złotych brutto. Będzie to nasz pierwszy zysk. Niezły zarobek jak za darmowe konto prawda?

2) Weźmy się teraz za tytułowy konkurs PolecamBank. Aby zdobywać punkty, osoba wypełniająca wniosek, musi wpisać w odpowiednim miejscu (zaznaczone czerwonym kolorem), wpisać 10 ostatnich cyfr naszego eKonta (bez spacji). "Do 30 listopada 2009 roku Twoi znajomi mogą w ramach konkursu otwierać rachunki lub kupować ubezpieczenia i wskazywać Ciebie jako osobą polecającą."


3) Teraz skupmy się na zdobywaniu punktów i rozbijmy je na 1 osobę (np. rodzeństwo/rodziców/dziadków/znajomych). Pierwszym i podstawowym warunkiem jest wykonanie kartą debetową (delfinkiem) transakcji bezgotówkowych na 300 złotych. Wydaje się to sporą kwotą, można sobie mimo wszystko z nią poradzić. Wielkimi krokami zbliża się święto zmarłych, stąd konieczne będzie tankowanie samochodu. Bieżące rachunki (np telefon, internet) możemy opłacić w Żabce/Stokrotce w zależności od tego gdzie będzie prowizja. Możliwości jest mnóstwo... Jeśli przebrnęliśmy przez krok pierwszy, co równoznaczne jest ze zdobyciem pierwszego punktu, czas na resztę. Drugi punkt najprościej możemy zdobyć, wpłacając na konto oszczędnościowe eMax+ (oprocentowanie 4,1% w skali roku) 1000 złotych i pozostawić go tam przez miesiąc (31 dni). 2 punkty zapewniają nam już wysokiej klasy odtwarzacz DVD marki LG. Kolejny trzeci punkt, możemy zdobyć wykupując ubezpieczenie OC lub/i AC w mBanku. Ceny są atrakcyjne, mam jednak świadomość, że ten punkt najciężej "ustrzelić". Aby punkty zostały naliczone, ww warunki, powinny zostać spełnione do 8 stycznia 2010 roku.


Podsumowując z jednej osoby możemy zdobyć 2-3 punkty. Wystarczy to już na wyżej wspomniany odtwarzacz DVD. Dwie takie osoby to już 4-6 punktów, które wystarczą na aparat cyfrowy Fuji lub nawigację Tom Tom. Czy cała operacja jest opłacalna, musicie ocenić sami. Jak dla mnie jest to świetny interes, tym bardziej, że konto w mBanku jest darmowe i możemy je zamknąć natychmiast po zakończeniu konkursu PolecamBank. Od siebie dodam, że jako motywację dla rodzeństwa/znajomych, można wykorzystać prowizję (45 złotych) przyznaną nam z programu Partnerskiego mBanku (krok numer 1). Ciekawy jestem, czy macie zamiar wziąć udział w konkursie? A może już zapunktowaliście?

PS: Wszystkie opisane przeze mnie nagrody są gwarantowane i żadnej nie zabraknie, jeśli uzbieracie wymaganą liczbę punktów. O telefon, laptopa, bon wakacyjny i samochód, trzeba już zawalczyć z innymi uczestnikami.

środa, 14 października 2009

Psychologia jednostki

W ostatnim czasie, narodziła się ciekawa dyskusja na shoutboxie pomiędzy mną a Marcinem z bloga Rentier. Chodziło oczywiście o kwestie inwestowania a właściwie nauki inwestowania. Marcin uważa, że książki giełdowe takie jak "Zawód Inwestor Giełdowy" Alexandra Eldera pisane są nudnym i jednocześnie trudnym językiem. Nie do końca mogłem się z tym zgodzić - ilość barwnych porównań użytych w książce jest bardzo duża. Wydaje mi się, że autor tłumaczy zagadnienia inwestowania od podstaw, co zresztą potwierdza fakt, że książka ta bardzo często traktowana jest jako podręcznik akademicki. Swoją drogą, Marcinowi tak jak i innym czytelnikom, polecam również inną książkę, którą kiedyś opisywałem na swoim blogu - Jak zarobiłem 2 000 000 $ na giełdzie?. Niech was nie zwiedzie jej banalny tytuł.

Z drugiej strony nie dziwię się Marcinowi, który bardzo często opisuje na swoim blogu (polecam!) książki autorów, których ja nazywam mianem "american dream". Bardzo dobrze motywują, organizują czas i pracę ale w zasadzie nic więcej. Ich autorzy są maszynkami do zarabiania pieniędzy po przez własne publikacje bądź szkolenia. Dzięki temu są sztandarowymi pozycjami dla różnej maści "doradców finansowych" o których nie mam najlepszego zdania. Teraz jeszcze jedna uwaga - nie zrozumcie mnie źle, takie książki też warto mieć w swojej biblioteczce i co raz je czytać. Nie można jednak robić z nich pewnego rodzaju biblii. Marcin podsunął mi pewien pomysł. Nie każdy ma czas/możliwość/ochotę przeczytania grubych tomów omawiających tematykę inwestowania, dlatego postanowiłem opisać w kilku wpisach, najważniejsze kwestie poruszane w książce A. Eldera "Zawód Inwestor Giełdowy".


Jej pierwszy rozdział traktuje o tytułowej psychologii jednostki. Psychologii, która według autora jest kluczem w grze na giełdzie. "Czy pamiętasz, co czułeś, kiedy ostatnio składałeś zlecenie? Czy byłeś zaniepokojony, że nie zdążysz "wskoczyć do pociągu", czy też obawiałeś się, że poniesiesz straty? ... Zamykając pozycję, byłeś w podniosłym nastroju, czy też czułeś się upokorzony? Uczucia i emocje tysięcy inwestorów zlewają się w wielkie psychologiczne fale przypływów i odpływów, które poruszają rynkami". Na początku skupiasz się nad tym, aby znaleźć idealną spółkę, która pozwoli Ci zarobić krocie. Gdy już ją znajdziesz i kupisz, jako amator prawdopodobnie tracisz kontrolę na sytuacją. Widzisz, że kurs Twojego waloru gwałtownie rośnie, puchniesz z dumy. Gdy spada, powoli wpadasz w panikę, która przysłana Ci możliwość logicznego myślenia. Profesjonaliści odnoszący sukces zdają sobie sprawę ze znaczenia psychologii na rynku. "Przegrywający amatorzy nie mają o tym pojęcia".

Możesz odnieść sukces na giełdzie jedynie wtedy, gdy potraktujesz ją poważnie. Gra na bazie emocji jest wyniszczająca. Dlatego tak ważne jest opracowanie pewnego planu przed każdą transakcją. Powinieneś wiedzieć, co zrobisz, gdy kurs Twoich akcji wzrośnie bądź spadnie o 10%. Powinieneś wiedzieć, czym jest Stop Loss i gdzie go ustawić, aby zabezpieczyć swój kapitał. Musisz uświadomić sobie również fakt, że inwestowanie to "gra o sumie minus". Zwycięzcy w grze o sumie zerowej, zarabiają tyle ile przegrywający tracą. Wyobraź sobie, że założyłeś się z kolegą o 100 złotych na następny ruch WIG20. Jeśli przegrałeś, to zauważysz, że po rozliczeniu straciłeś 109 złotych a Twój kolega zyskał jedynie 91 złotych. Kiedy wy będziecie się głowić, gdzie podziała się reszta pieniędzy, wasi maklerzy uśmiechają się od ucha do ucha. Co gorsza, już pod koniec roku, dojdzie do kolejnego oskubania waszego portfela przy pomocy podatku Belki.


Skupmy się jednak teraz na faktycznej psychologii jednostki. Dlaczego gramy na giełdzie? Dzięki inwestowaniu, możemy się dorobić i samodzielnie ustalać swoje godziny pracy. Daje to nam poczucie niezależności do której dąży niemal każdy człowiek. "Inwestowanie jest fascynującą przygodą intelektualną: to szachy, poker i rozwiązywanie krzyżówek połączone w jedno". Przyciąga ryzykantów, co tłumaczy niejako fakt, że aż 95% inwestorów to mężczyźni (dane zaczerpnięte z książki). Hazard ma to do siebie, że bardzo szybko i podstępnie uzależnia. Inwestowanie jest na początkowym etapie formą hazardu, dlatego jeśli czujesz, że zbyt często przeprowadzasz transakcje i co gorsza osiągasz mizerne efekty, zrób sobie tydzień przerwy. To pozwoli poukładać myśli...

Jeśli już tracimy pieniądze na giełdzie, to bardzo ciężko jest nam się przyznać do własnych błędów. Znajdując się w tarapatach, mamy tendencję do oskarżania innych ludzi i zrzucania na nich odpowiedzialności za nasze decyzje. Pamiętajcie, że na giełdzie nie istnieje ludzka uczynność. Tutaj nasze przełożony nie wyprowadzi nas z błędu. Nie możemy liczyć, że drugi inwestor odpuści nam kawałek swojego tortu. "Pominąwszy wojnę, inwestowanie to najbardziej niebezpieczne ludzkie zajęcie." Musimy zatem uczyć się na własnych błędach, które są nieodzowną częścią tej gry. Do tego posłużyć może dziennik w którym powinniśmy notować szczegóły dotyczące transakcji (przyczyny wejścia/wyjścia z rynku i założenia odnośnie transakcji). Szukajmy powtarzających się schematów sukcesów i porażek.

Na sam koniec pierwszego rozdziału, Alexander Elder przedstawił kilka reguł, które pomogły mu przetrwać "ciężkie chwile" na rynku. Każdy ma własne demony i powinien sporządzić własną listę, tak aby bardziej odpowiadała Twojej osobowości.

1) Podejmij decyzję, że pozostaniesz na rynku przez długi czas. Musisz być pewny, że chcesz inwestować i zgłębiać tajniki wiedzy.

2) Ucz się i czytaj jak najwięcej. Czytaj i słuchaj ekspertów, lecz zachowaj dawkę zdrowego sceptycyzmu

3) Nie bądź chciwy - daj sobie czas na naukę

4) Opracuj metodę analizy rynku, tak abyś mógł z pewną dokładnością przewidzieć co się wydarzy w najbliższej przyszłości. Pomóc w tym może analiza techniczna.

5) Opracuj plan zarządzania pieniędzmi. Dla przykładu w pojedynczej transakcji nie możesz tracić więcej niż 2% swojego kapitału. Według mnie można poluzować to do 3-4%, wtedy będzie to Twój maksymalny jaki możesz ustawić Stop Loss.

6) Zwycięzcy myślą, czują i działają inaczej niż przegrywający. Spójrz w głąb siebie, pozbądź się fantazji i pracuj nad sobą.

Ciekawy jestem waszych opinii odnośnie tego wpisu, psychologii czy też przedstawionego krótkiego planu. Może to się wydawać dla początkujących nudne, oni chcą od razy pracować na wykresach i poznać idealny system inwestycyjny, jednak bez poznania samego siebie i zrozumienia rynku, nie będą w stanie odnieść sukcesu.

PS: Tutaj dostępna jest następna część dotycząca psychologii tłumu.

niedziela, 11 października 2009

Karty Kredytowe cz. 3

Jeszcze w lutym tego roku, pisałem na łamach tego bloga o tytułowym kawałku plastiku "Karta kredytowa a na co mi to??". Z tamtego punktu widzenia, wydawała mi się ona zupełnie niepotrzebna. Dzisiaj moje zdanie trochę się zmieniło, chociaż nadal aktualne pozostaje stwierdzenie - "Nie wyrabiajmy sobie karty, tylko dlatego bo jest taka moda, tylko dlatego że koleżanka z pracy ją ma. Sami musimy przekalkulować czy to się nam naprawdę opłaca."


Miesiąc po tamtym wpisie, pojawił się kolejny artykuł - tym razem skupiłem się na sposobach zarobienia na karcie kredytowej. Z kilku źródłem wiem, że niektóre z nich przypadły wam do gustu i praktykujecie je do dnia dzisiejszego :) Mimo wszystko mając nadal negatywne nastawienie do kart kredytowych, nie starałem się w swoich bankach o wydanie mi takiej.

Sytuacja diametralnie zmieniła się w lipcu, kiedy z mBanku dostałem propozycję nie do odrzucenia - "Karta za podpis". Jako stałemu klientowi w podzięce za (bla, bla, bla) zostałem objęty promocją wydania za darmo karty kredytowej z limitem będącym 8-krotnością moich wpływów na eKonto. Postanowiłem spróbować i dać szansę kredytówce.

Pierwsze co mnie zaskoczyło to ładny design nowego plasticzka :) Złota Rybka prezentuje się naprawdę dobrze, co możecie ocenić na zdjęciu poniżej. Oprócz tego, karty Visa Classic w mBanku, objęte są ubezpieczeniem kart "Bezpieczna Visa". Okres bezodsetkowy wynosi 54 dni - taka solidna średnia rynkowa. mBank po przez swój system transakcyjny, umożliwia automatyczną spłatę zadłużenia na karcie kredytowej, co z pewnością jest bardzo wygodną i wartą uruchomienia opcją. Jeśli dodamy do tego elastyczność wyboru okresu w którym kończy się cykl (tutaj możecie znaleźć mały tutorial do kart kredytowych), oferta prezentuje się naprawdę przyzwoicie.


Obecnie jestem już po trzech pierwszych wyciągach karty. Dzięki ustawieniu automatycznej spłaty, nie musiałem martwić się, że zapomnę spłacić przynajmniej kwotę minimalną. Wszystkie wolne pieniądze, leżą na koncie oszczędnościowym (kwota potrzebna do spłaty KK na eMax+, reszta w Getin Banku), dzięki czemu procentują. Wysoki limit sprawia, że żadne nieprzewidziane wydatki w momencie gdy nie mam dostępu do komputera, nie są już mi straszne. Wbrew powszechnej opinii o bezmyślnym wydawaniu pieniędzy po przez kredytówkę, u mnie taka sytuacja nie występuje. Z drugiej strony, nie każdy ma tyle samodyscypliny co ja :) Comiesięczne wyciągi, pozwalają łatwo kontrolować nasz budżet, co z pewnością przyda się ludziom na poważnie biorącym słowo "oszczędzanie". Dla nich polecam po raz kolejny blog Pawła oszczedzanie.net.

Pewnym problemem, który spotka mnie za kilka miesięcy, będzie opłata za kolejny rok użytkowania karty kredytowej. W przypadku Złotej Rybki, wynosi ona 38zł. Istnieje jednak możliwość zwrotu tej opłaty, jeśli skorzystamy z tej promocji. W zależności od tego, czy uda mi się uzbierać 10 transakcji miesięcznie, podejmę decyzję o rezygnacji, bądź dalszym używaniu karty.

Wbrew temu, co może Ci się wydawać, wcale nie namawiam do wyrabienia sobie karty kredytowej. Ciągle w głowie mam zagrożenia płynące z jej posiadania. Warto być jednak otwartym na pewne "nowinki" i korzystać z niektórych atrakcyjnych promocji, przygotowanych dla nas przez bankowców. W przypadku każdej z nich, należy przeprowadzić symulację wykorzystania danego produktu. Jeśli będzie ona dla nas zyskowna, chyba warto skorzystać prawda?

Obecnie na rynku głośno jest o dwóch ofertach kart kredytowych - Open Finance oraz Alior Banku. W przypadku pierwszej, wszystkie operacje mamy niema za darmo. Rzuca się również bardzo długi (59 dni) okres bezodsetkowy. Pamiętajmy jednak, że przy okazji wypłaty z bankomatu, oprocentowanie naliczane jest natychmiast i nie ma tutaj okresu bezodsetkowego. Będzie to prawdopodobnie kruczek OF, do zarabiania na nieświadomych klientach. Druga karta, kusi 1% zwrotem pieniędzy od każdego zakupu dokonanego kartą. Progi do zwolnienia z opłaty za użytkowanie karty są realne, dzięki czemu możemy z niej korzystać za darmo.

Ciekawy jestem, czy wy posiadacie w swoim portfelu karty kredytowe? W jaki sposób z nich korzystacie, zarabiacie? Jakie doświadczenia mają kilkuletni posiadacze kredytówek?

sobota, 3 października 2009

Podsumowanie września

Mija piętnasty miesiąc mojej działalności w ramach bloga. We wrześniu powstało 6 wpisów, od początku funkcjonowania strony 106. Z komentarzami było ponownie słabo, tym razem powstało ich zaledwie 16. Nie może mnie to dziwić, po tygodniach absencji, ciężko odzyskać zaufanie czytelników. Mimo wszystko dziękuję.

1) Nieczyste zagrywki Getin Banku

2) Podsumowanie sierpnia

3) Fasing

4) Rok po upadku Lehman Brothers

5) Maciuś się doigrał

6) Załóż własnego bloga!

Wrzesień nie był udanym miesiącem dla giełdowych inwestorów. Potwierdził tym samym swoją złą sławę - statystycznie najgorszego miesiąca w roku. WIG20 stracił w tym czasie 0,33 procent, co może nie jest tragicznym wynikiem, ale w porównaniu do wcześniejszych miesięcy, wyraźnie gorszym... Przed nami październik, który przez inwestorów nazywany jest miesiącem krachów. Zobaczymy czy tym razem to "porzekadło" się potwierdzi.


Jeśli chodzi o transakcje giełdowe to było ich zaledwie 4. Trakcja trzymana do dzisiaj, która była o włos(dokładnie o 1 grosz) od wypadnięcia na stop lossie na sesji 14 września. Wpadło również trochę 06Magny - ta zachowuje się stabilnie i ma swoje wyskoki, stąd przy dużej dyscyplinie SL, szansa na ponadprzeciętny zysk jest duża. Oprócz tego dwie udane transakcje na DT (Netia + MCI) jednak jak to w przypadku DT zysk nie jest wielki. Zobaczymy co przyniesie październik, tym bardziej, że skończyła mi się ostatnio lokata optymalna w Open Finance i należne odsetki za 3 miesiące trafiły do biura maklerskiego Alior Banku.

Na blogu we wrześniu nie było większych zmian. Pojawił się za to ciekawy licznik przyrostu długu publicznego Polski w panelu po prawej, zaraz pod czatem. Jego obserwacja może przyprawić o palpitacje serca, dlatego upewnijcie się, że twardo siedzicie. Dla blogerów korzystających z Adsense przypomnę, że możecie zmienić obecnie walutę w której zarabiacie na reklamach z dolara na euro. Z pewnością dzięki takiemu ruchowi będziecie mogli spać spokojniej. Z kolei dla użytkowników Adkontekst mam dobrą nowinę - pojawiły się nowe formy reklamy typu flash z bardzo atrakcyjnymi stawkami. Po najechaniu na podkreślony podwójny link, mogą od czasu do czasu pojawiać się okienka typu flash (swf), które wyglądają o niebo lepiej od standardowego Intertextu.

U zaprzyjaźnionych blogerów zauważyłem ciekawą praktykę reklamowania blogów, które kierują do nas największą liczbę użytkowników(statystyki Google Analitycs). Ta rubryka będzie się prawdopodobnie na stale pojawiała w podsumowaniach miesięcznych.

1) Oszczedzanie.net - blog Pawła Katy, który wyraźnie poprawił w ostatnim czasie regularność wpisów. Dzięki temu, oszczędzanie stało się jeszcze prostsze!

2) Appfunds - niekwestionowany lider blogów finansowych. Ostatnio z jego czasem jest już gorzej, ale i tak ilość wartościowych wpisów wręcz powala.

3) Finanse Domowe - tutaj, jako iż rzadko zaglądam do statystyk, spotkało mnie duże zaskoczenie. Mimo iż wpisy staram się czytać regularnie, to w dyskusji wziąłem udział bodaj raz czy dwa. Widać wystarczyło :)

Na sam koniec czas najwyższy podsumować ankietę w której mogliście głosować przez cały wrzesień. Pytanie brzmiało: "Czy kupując akcje zwracasz uwagę na rekomendacje?". Jej wyniki możecie prześledzić na załączonym poniżej obrazku. Niemal połowa z was odpowiedziała, że czasem lubi na nie zerkać. Przy każdej inwestycji, robi to zaledwie 16% ankietowanych, nie sondowałem jednak, czy opinie analityków są dla nich wskaźnikiem czy może antywskaźnikiem :) Już teraz gorąco zachęcam do wzięcia udziału w najnowszej ankiecie, którą możecie znaleźć jak zawsze w prawym górnym rogu.



PS: Przypominam, że jeśli chcecie być na bieżąco z moimi wpisami, możecie je otrzymywać na maile (klikając tutaj), bądź dodać bloga do czytnika RSS.

Podobne posty