niedziela, 12 września 2010

Absurdy prawa podatkowego

Tematy podatkowe poruszałem na blogu już kilkukrotnie. Pisałem szczególnie o dwóch rodzajach podatku - Podatku Belki (znany przede wszystkim osobom oszczędzającym i inwestującym) oraz o podatkach od reklam Google Adsense. Dzisiaj chciałem pokazać jeden przykład, który obrazuje absurd polskiego prawa podatkowego. Od pierwszego stycznia 2009 roku, tzw. "Małe Umowy Zlecenie" miały być rozliczane w sposób ryczałtowy. W zamierzeniu, opisywana zmiana miała uprościć sposób pobierania podatków. W praktyce, po kilku orzeczeniach organów skarbowych, sprawa znacznie się skomplikowała. Dzisiaj zachodzi też groźba, iż zeszłoroczne zeznania, składane przez osoby korzystające z ulgi na dziecko, mogą okazać się błędne. A to oznacza konieczność korekty deklaracji i zapłatę odsetek za opóźnienie...


Wspomniane już wcześniej, małe umowy zlecenie miały być od początku zeszłego roku rozliczane ryczałtem. Wydawało się, iż oznacza to tyle, że w przypadku zarobku w kwocie mniejszej niż 200 zł, zaliczka na podatek zostanie potrącona ryczałtem, a nie według skali podatkowej. Miało to kilka konsekwencji. Przede wszystkim, ryczał oznacza pobranie zaliczki na podatek bez kosztów uzyskania przychodu, które charakteryzują pobór podatku według skali podatkowej. Teoretycznie płacimy wyższy podatek, ale zyskujemy jedną cenną rzecz - tak zarobionych pieniędzy nie musimy uwzględniać w zeznaniu rocznym PIT. Niestety, m.in. po jednej z niekorzystnych interpretacji (decyzja wydana przez Dyrektora Izby Skarbowej w Warszawie z 9 marca 2010 r., sygn. IPPB2/415-753/09-2/MG), nie wszystko jest już takie proste.

Okazuje się, iż kluczowe nie jest uzyskanie przychodu poniżej 200 zł, ale faktyczne postanowienie umowy. Zgodnie z art. 30 ust. 1 pkt 5a ustawy o PIT, do przychodu można zastosować rozliczenie ryczałtowe, jeśli "suma należności określonych w tej umowie (lub w umowach) z tego samego tytułu nie przekracza miesięcznie od tego samego płatnika kwoty 200 zł". Organy interpretujące skupiły się głównie na słowie "należności", które oznacza sumę należności oznaczonych w umowie, a nie sumę należności wypłaconych podatnikowi w danym miesiącu. Idąc dalej, ryczałt może być pobierany wyłącznie w sytuacji, kiedy w umowie jest jasno sformułowane, iż za wykonanie danego zlecenia należy nam się  do 200 zł. Jeśli mamy natomiast podaną stawkę godzinową, bądź wynagrodzenie prowizyjne, nie ma wtedy możliwości potrącenia ryczałtu.

Jak stwierdzają organy podatkowe: "spółka, jako płatnik podatku dochodowego nie będzie mogła pobrać zryczałtowanego podatku dochodowego w wysokości 18% od wypłacanego podatnikowi wynagrodzenia z tytułu zawartej umowy zlecenia w sytuacji, gdy wynagrodzenie zostanie określone w umowie w stawce godzinowej, nawet gdy kwota tego wynagrodzenia nie przekroczy miesięcznie kwoty 200 zł.". (źródło - podana wcześniej decyzja Dyrektora Izby Skarbowej).

Wróćmy więc do konkretnego przykładu. Załóżmy, że anonimowy 23 letni student zarobił w wakacje na pracach dorywczych 3 000 tysiące złotych. Jego rodzice, jako iż na pierwszy rzut oka spełnia wszystkie wymogi prawne (wiek poniżej 25 lat, uczy się, nie zarobił więcej niż kwota wolna od dochodu w 2009 r. 3091 zł), skorzystali z ulgi na dziecko i odliczyli sobie od należnego podatku 1112,04 zł. Okazuje się jednak, że poza wspominaną pracą wakacyjną, przykładowy student miał też bloga i zarabiał na promowaniu produktów bankowych w programie partnerskim mBanku i Bankiera. W każdym z nich zarobił po 150 zł rocznie - niewiele ale jednak. Oba programy partnerskie, idąc na łatwiznę, obliczały w ubiegłym roku (i nadal to robią!) podatek od takiej kwoty metodą ryczałtową. Bez kosztów uzyskania przychodu, bez PIT11 po zakończeniu roku podatkowego...

Niestety, zgodnie z interpretacjami podatkowymi, robią to błędnie. Podatek od takiej kwoty, powinien zostać obliczony zgodnie ze skalą podatkową (18 proc. podatku od dochodu, wlicza się do zeznania podatkowego). Dla naszego studenta oznacza  to co najmniej, w przypadku gdy pracownicy Urzędu Skarbowego doszukają się nieprawidłowości, konieczność złożenia korekty zeznania podatkowego (wpisania poprawnej kwoty przekraczającej kwotę wolną czyli 3091 zł) i zwrotu nadpłaty podatku (została mu zwrócona ponieważ w pierwszym zeznaniu podatkowym wykazał iż zarobił mniej niż 3091 zł). Dalsze konwencje czekają także jego rodziców, którzy odliczyli sobie ulgę na dziecko (1112,04 zł), jako że pierwotne zeznanie wykazywało zaledwie 3000 zł rocznego zarobku (poniżej kwoty wolnej od podatku). Konieczna będzie korekta deklaracji, zwrócenie nienależnie odliczonej ulgi (wraz z odsetkami). Nie obędzie się również bez straty czasu i nerwów.

Ten przykład pokazuje jasno, jak w miarę sensowny przepis, (rozliczanie małych umów do 200 zł metodą ryczałtową), może zostać zabity przez zbytnią dokładność i skrupulatność organów podatkowych. Chociaż może obarczam ich zbyt wielką winą? Oni tylko wykonują swoją pracę, a tak naprawdę winni całemu zamieszaniu są politycy, piszący nieprecyzyjne ustawy. Fakt jest jednak taki, że za nieprecyzyjność posłów, skrupulatność pracowników skarbówki, niedokładność zleceniodawców przyjdzie zapłacić nam samym. Co prawda, nie powinniśmy bezkrytycznie wierzyć w informacje zawarte w PIT11 (tudzież jego brak), ale jednak niesmak pozostaje. Więcej o odpowiedzialności za zobowiązania podatkowe na linii podatnik - płatnik, można znaleźć np. tutaj.

PS: Ciekawy jestem czy wy również znacie praktyczne przykłady, potwierdzające tezę iż polskie prawo podatkowe, jest w niektórych miejscach absurdalne.

9 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Bo o to chodzi w podatkach by ciężko było je zrozumieć przez 'zwykłego zjadacza chleba'. Im bardziej zawiłe tym ludziom się mniej chce tym zajmować.

Anonimowy pisze...

Też mam bloga i zarabiam w PP mbanku nie wiedziałem że źle liczą podatek. Napiszę do nich w tej sprawie i zobaczymy co odpiszą.

Anonimowy pisze...

Podatki to jednak zawiła sprawa. Trzeba mieć niemałą wiedzę żeby sobie w nich radzić. Dobrze od czasu do czasu przeczytać taki wpis.

Maciek

Cheed pisze...

@Anonimowy 1 - trafiłeś w sedno. Nic dodać, nic ująć :)

Anonimowy pisze...

Podatki i śmierć. Po pierwsze pewne, a z drugiej strony nie wiesz nigdy kiedy Cię dopadnie.

Anonimowy pisze...

Po zapisaniu sie na ten blog (kanał RSS) widzę w okienku artykuły od najstarszego - jako pierwszy jest artykuł "Amber Gold i lokaty 10%" z maja br. Uniemożliwia to śledzenie najnowszych wpisów. Czy ktoś ma podobny problem?
Tadek

Cheed pisze...

Witaj,

niestety jest to problem wszystkich, a nie tylko Twój. Wina leży po stronie Feedburnera, którego pracownicy nie potrafią rozwiązać tego problemu. Trzeba pamiętać o tym, że wpisy na moim blogu pojawiają się w czytniku RSS w odwrotnej kolejności, bądź zapisać się na subskrypcję mailową. Tam wszystko działa jak należy.

Pozdr.

Arik pisze...

Ryczałt nie ułatwił niczego, wręcz przeciwnie, wywołał zgrzyt u pracowników (mniej na rękę, problem z udowodnieniem legalności dochodów jak się skarbówka doczepi!) i u księgowych. Bo powstało od razu mnóstwo sprzecznych odpowiedzi, co jest opodatkowane ryczałtem, a co na zasadach ogólnych.
Prowizja od programów partnerskich jest wyrażona zawsze kwotowo, nawet jak nieznana jest miesięczna należność i w razie sporu ze skarbówką można się wybronić.

Ale nie zmienia to faktu, że polskie prawo to kolos na glinianych nogach i jak jakiś sfrustrowany urzędnik będzie chciał znaleźć lukę, to znajdzie. A odszkodowanie dla poszkodowanego zapłaci nawet on we własnych podatkach...

lukaszpp pisze...

Chore, tak, chore... Wszystko wskazuje na to, że albo każdy będzie miał swojego prywatnego doradcę podatkowego, albo zacznie się rozliczać za granicą.

Inny przykład absurdu? Proszę bardzo.

Stypendium studenta nie liczy się do dochodów, ponieważ jest pomocą. Jest na to ustawa i tak dalej.

Ale nie dla MOPS-u. Moja mama składała podanie o przyznanie zasiłku do MOPS-u, a ja biegam na uczelnię i załatwiam zaświadczenia, ile mi wypłacono w 2009 oraz ile w ciągu trzech ostatnich (wakacyjnych - sic!) miesięcy - takie dwa zaświadczenia (moi bracia też biegają).

I teraz nikt nie wie, czy stypendium jest dochodem, czy nie...

Inna sprawa, że na mnie, jako studenta, nie przysługuje już zasiłek, a mimo to, skoro jestem zameldowany z rodzicami, to moje dochody się liczą do MOPS-u razem z dochodami rodziców - nawet, jeśli tych dochodów nie mam. Taka mała sprzeczność...

I tu kombinuj, Polaczku. Licz sobie, czy przekroczysz próg, czy nie? A jeśli tak, to może jakoś to obejść? Może się gdzieś przemeldować? Może to, może tamto... To jest straszne, ale tak właśnie US robi ze zwykłych Polaków cwaniaków. Setki potrzebujących rodzin musi kombinować w ten sposób, bo nie zwiąże końca z końcem, a wszystko jest tak dziurawe, że jak widzę tych pijaków i żuli w kolejkach po pieniądze w MOPS-ie, to mnie KREW ZALEWA!

Chol*** ale mi ciśnienie podeszło. Podatki widać są tematem delikatnym.

Podobne posty