poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Samochód – nowy czy używany

To pytania pojawia się w głowach wielu z nas i to niezależnie od tego czy kupujemy swoje pierwsze auto, czy może zmieniamy obecnie posiadane. Na pierwszy rzut oka, wybór wydaje się prosty – kupujemy samochód prosto z salonu, bo posiada gwarancję, możemy je dowolnie skonfigurować i mamy pewność, że nikt go nie „katował”. Z drugiej strony, wybierając auto używane, możemy przeważnie pozwolić sobie na kupno maszyny z klasy co najmniej o jeden wyższej, z bogatym wyposażeniem oraz mające największy spadek ceny już za sobą. Przyjrzymy się więc plusom i minusom wynikającym z każdej z dróg...



Nowy samochód

Zakup nowego samochodu ma wiele zalet. Czujemy również duży komfort, mogąc samodzielnie wybrać wersję silnika, kolor, wyposażenie itp. Dla kogoś bardzo ważny może być porządny system audio, idealnie wypuszczający dźwięk, inny wybierze dodatkowe poduszki powietrzne, dbając o bezpieczeństwo swoje, a także rodziny.

Drugim argumentem przemawiającym za zakupem nowego auta jest gwarancja. Standardem jest obecnie dwuletni „okres ochronny”, jednak na rynku możemy znaleźć rodzynki z pięcio (Seat) czy nawet siedmio (Kia) letnim pakietem gwarancyjnym. Będzie to szczególnie istotne dla osób, które miewały już problemy ze swoimi wcześniejszymi samochodami i wiedzą ile może kosztować ich naprawa.

Ostatecznie, nowy samochód jak sama nazwa wskazuje jest nowy. Nie będzie posiadał irytujących plan na tapicerce, nie będzie w nim czuć zapachu papierosów, nie będzie posiadał zarysowań na zderzaku czy przekręconego licznika... Dla wielu osób, które w szczególny sposób przywiązują się do samochodu i nie traktują go po prostu jako środka lokomocji, będzie to istotny argument, mogący pomóc w podjęciu decyzji.

Używany samochód

Ciężko jest wskazywać argumenty przemawiające za kupnem używanego samochodu. Z reguły chodzi o kwestię finansową – za mniejsze pieniądze, możemy mieć więcej, niż idąc prosto do salonu. Co więcej, jeśli nasza wiedza o samochodach stoi na wysokim poziomie (wieloletnie doświadczenie), możemy wybrać auto w bardzo dobrym stanie, bez niespodzianek w postaci przekręconego licznika czy nierównego progu. Skupmy się jednak na minusach, które wiążą się z wyborem nowego samochodu. Mogą one pomóc podjąć decyzję o wyborze auta używanego.

Jeśli już zdecydujemy się na konkretny salonowy model, przystępujemy do samodzielnej konfiguracji.  Zmieniamy standardowy kolor biały, wybieramy wyższą wersję silnikową, dodajemy firmowy system audio, klimatyzację, poduszki dla pasażerów i koła zimowe. Nagle okazuje się, że cena prezentowana w katalogu („już od XX XXX zł”) staje się o 20 do 30 procent wyższa. Do tego musimy doliczyć koszt kredytu, który również jest niemały. Dobrym rozwiązaniem jest zadbanie o jego optymalizację, tak aby wybrać najatrakcyjniejszą ofertę (np. tutaj).

Jeśli już zdecydujemy się na konkretną wersję i dokonamy zakupu, to po wyjeździe z salonu czeka nas niemiła niespodzianka. Nasze auto właśnie straciło około 20 procent na wartości. W ciągu kolejnych trzech lat, straci ono około 50 procent ceny jaką zapłaciliśmy początkowo dealerowi samochodowemu. To bardzo dużo... Jeśli nasz samochód kosztował 50 tys. zł (czyli po trzech latach „zostanie nam” 25 tys. zł), to wkładając to na lokatę oprocentowaną na 5 proc. netto, zarobilibyśmy blisko 4 tys. zł (plus oczywiście początkowy kapitał, który w przypadku samochodu „wyparowuje”).

Pewne kruczki, o których nie wiedzą niedoświadczeni posiadacze samochodów, wiążą się również z gwarancją. Aby ją utrzymać przez umowny okres, musimy dokonywać corocznych przeglądów w licencjonowanych stacjach obsługi. Taki przegląd to zwykle koszt kilkuset złotych. Pełna gwarancja nie chroni nas także przed wszystkimi usterkami. Nie obejmuje ona części eksploatacyjnych (np. hamulce). W przypadku takiej usterki, jesteśmy zobowiązani do jej naprawy na własny koszt. Niestety, ceny w firmowych serwisach, zarówno w przypadku części jak i robocizny, są znacznie wyższe niż w „osiedlowym warsztacie”.

Ciekawy jestem waszej opinii odnośnie wyboru – nowy czy używany? Jakie macie doświadczenia i co z reguły wybieracie? Przyłącz się do komentowania :-)

8 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Miałem już trzy samochody z czego dwa były nowe. Komfort jazdy i bezpieczeństwo nieporównywalne. Nie muszę się obawiać, że mi się coś popsuje a naprawa zrujnuje mój budżet. Każdemu polecam i to nie jakieś Skody czy Dacie bo to rzeczywiście może być strata pieniędzy.

Cheed pisze...

Jasne, tylko mnie zawsze przerażał ten spadek ceny i wątpię czy kiedykolwiek pozwolę sobie na nowy samochód. Najlepiej mieć zaufanego mechanika, który pomoże wybrać samochód, a później go naprawi po znajomości :-)

Pozdr.

Domowybank pisze...

To jest chyba kwestia ilosci posiadanych pieniedzy i ryzyka, jakie jestesmy w stanie podjac. Z finansowego punktu widzenia optymalnym wydaje sie kupno 3-letniego samochodu, ktore kosztuje ok. 50-60% ceny nowego auta i mozna powiedzec, ze zostal on juz "przetarty". Pamietajmy, ze nowe samochody tez sie psuja i bywa, ze mamy pecha kupujac jakis felerny egzemplaz, ktory co chwila sie psuje, zas ASO niebardzo potrafi taka usterke usunac. Z drugiej strony kupujac uzywany samochod powinnismy najzwyczajniej w swiecie odzalowac te 3-5 stow i wynajac profesjonalnego mechanika, ktory dokladnie sprawdzi interesujacy nas egzemplarz.
Oczywiscie jesli nie kierujemy sie tak bardzo wzgledami finansowymi i poprostu stac nas na kupno nowego auta ze swiadomoscia, ze polowa jego wartosci uleci w powietrze w ciagu ok. 3 lat to nic nie stoi na przeszkodzie by tak zrobic. Jednak w takiej sytuacji uwazam, ze branie kredytu bankowego na jego zakup jest zwykla rozrzutnoscia.

Cheed pisze...

Nic dodać nic ująć, no może poza kredytem bankowym. Sensowność takiego rozwiązania zależy właśnie od stanu naszych finansów i ogólnego zadłużenia (np. kredytem hipotecznym).

Oprocentowanie kredytu samochodowego mimo iż jest dosyć wysokie (wyższe niż hipotecznego), to jednak mniejsze niż kredytu gotówkowego. Czasami lepiej jest wziąć kredyt samochodowy, niż wydrenować się ze wszystkich oszczędności. Oczywiście pozostaje kwestia, czy samochód jest nam rzeczywiście niezbędny...

Pozdr.

OFE pisze...

Kiedyś kupiłem swoje pierwsze 6 letnie auto, wydałem wszystkie oszczędności, chciałem solidny samochód i... auto nie wychodziło z serwisu, od jednego mechanika do drugiego. Totalna porażka, jak obliczyłem to okazało się, że przez te wszystkie naprawy wydałem ok. 6 tys. zł, a auto było "bite" i to mocno, niestety dowiedziałem się o tym po zakupie.

Następnie kupiłem auto 3 letnie - super cena, super jakość i frajda z jazdy. Francuz sprzedał auto po 3 letnim okresie gwarancyjnym, co jest standardem na zachodzie.

Następnie kupiłem nowe auto. Odwiedziłem chyba wszystkie znane marki, rozważaniom nie było końca. W każdym razie chciałem wydać mniej, jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia... wydałem jakieś 25% więcej niż planowałem, ale za to z samochodami mam spokój na kilka lat :)
Czego i Tobie Cheed życzę! Bo nie ma nic gorszego niż ciągle psujące się auto. Naprawdę warto dołożyć kilkanaście/kilkadziesiąt procent i mieć wolną głowę, niż jeździć rzęchem - przerabiałem te scenariusze i takie jest moje zdanie.

Anonimowy pisze...

Takie gadanie. Każdy samochód się psuje. Najważniejsze jest dbanie o autko.

Niestety obiektywnie patrząc przepłacenie za "nowe" auto te 20% jest nieopłacalne, lepiej kupić 1-roczne, które również ma gwarancję.
A nawet 7 letnie autko, ale najpierw dobrze wybrać markę i model.
Bo przy takim wieku jest już dobrze udokumentowane, co może się dziać, co trudno powiedzieć o nowych modelach.

Michał Mietliński pisze...

Mało znam osób które kupują nówki, znacznie więcej decyduje się na zakup używanego, ale często jest to auto z pewnego źródła (rodzina, dobry znajomy), więc szanse że jest w złym stanie są mniejsze.

W każde używane auto trzeba wsadzić pieniądze, sytuacja, że kupione z drugiej ręki jest w idealnym stanie do rzadka idylla, z drugiej strony, trzeba byłoby prawdziwego zakupu w ciemno, żeby koszt auta używanego + naprawa przekroczyły cenę nówki.

PeWu pisze...

Widzę komentarze zachwalające nowe samochody. Ja mam teraz już drugi używany samochód. Kupiłem 7-letni wóz za 30k z wszystkimi bajerami (poza skórą ;-) i jeżdżę nim na razie 3 lata. Taki sam (nowy model) w salonie kosztuje 100k. Oczywiście pewne naprawy były konieczne, ale nie sądzę, że wydałem dużo więcej niż bym wydał na przeglądy gwarancyjne nowego auta.

Może i nie ma tego zapachu nowości, ale za 30k to mógłbym mieć co najwyżej nowy mały samochodzik z podstawowym wyposażeniem.

Zgadzam się, że to wszystko kwestia pieniędzy. Jakbym mógł sobie pozwolić na wydanie 100k (bez kredytu) na samochód, to pewnie bym kupił nowy. Jak bym miał 60k, to bym kupił nie siedmio, a 3 letni.

Sądzę też, że kupowanie samochodu kosztującego w salonie powyżej 150k nie ma specjalnego uzasadnienia poza szpanem (mówimy o autach osobowych). I mam tu na myśli też kupowanie kilkuletniego samochodu, który wart był ponad 150k za nowości.

Podobne posty