No ale od początku... Wczoraj, w trakcie sesji indeks Standard & Poor's 500(najbardziej reprezentatywny) spadł do poziomu 747,93 pkt. czyli do najniższej wartości od kwietnia 1997 roku.
Na warszawskiej giełdzie możemy dzisiaj zobaczyć lustrzane odbicie wczorajszej sesji w USA. WIG20 pełza wokół poziomu 1320pkt, tracąc 1% i czeka na poprawę nastrojów. Ta może nadejść już dzisiaj – na 16 zaplanowano wystąpienie szefa Fedu Bena Bernanke. Na szczęście mam ten komfort, że nie muszę się za niego modlić i polegać tylko na nim.
Skoro nie inwestuję na giełdzie to pewnie myślicie że się obijam? :) Niekoniecznie, staram się wyciągać jak najwięcej wniosków, żeby przyszłość nie była już taka tajemnicza. Staram się analizować rynek, zwracać uwagę jak kryzys przenosi się z branży na branżę, która dostaje najmocniej, która najmniej.
Oprócz tego, jak już wcześniej pisałem eliminuję zbędne wydatki. O jednym z nich chciałem napisać właśnie dzisiaj.

Karta kredytowa, któż jej nie ma? Jeszcze kilka lat temu była symbolem nowoczesności i bogactwa, dzisiaj obecna niemal w każdym portfelu. Spowodowane jest to agresywną polityką marketingową banków, na każdym kroku jesteśmy atakowani nowymi ofertami i coraz to większymi rabatami.
Dlaczego? Skłonność do rozrzutności pieniędzy jest większa, gdy płacimy kawałkiem plastiku, niż ciężko zarobionymi banknotami. Prosty trik, oddziałujący głównie na psychikę, a jaki skuteczny...
Oczywiście w pierwszym roku jej użytkowania jesteśmy zwolnieniu z opłaty za wydanie, dopiero od drugiego roku zaczynają się schody. Jak pokazują różne badania, przeciętny użytkownik karty kredytowej zawsze się zadłuża. Jedni robią to wcześniej, drudzy później, zadłużanie jest naszą domeną i ciężko oprzeć się pokusie.
Zastanówmy się jednak po co tak naprawdę jest nam taka karta, jeśli mamy pieniądze na koncie? Wszystkie te operacje możemy wykonać za pośrednictwem karty debetowej, albo płacąc gotówką. Ten drugi sposób jest tym bardziej atrakcyjny, bo jak pokazuje praktyka, często możemy wynegocjować rabat 2-3% wartości kupowanego towaru.
Kiedyś argumentem były płatności internetowe za np. bilety lotnicze – dzisiaj taką funkcjonalność posiada zwykła karta debetowa Visa Electron. Wystarczy ustawić limit transakcji internetowych.
Nie wyrabiajmy sobie karty, tylko dlatego bo jest taka moda, tylko dlatego że koleżanka z pracy ją ma. Sami musimy przekalkulować czy to się nam naprawdę opłaca. Nie neguję jednak KK, bo niektórzy na ich użytkowaniu zyskują dodatkowe punkty w programach lojalnościowych czy zniżki w hipermarketach.
Niektóre karty posiadają możliwość robienia z nich bezpłatnych przelewów, wtedy takie pieniądze można włożyć na lokatę i zarabiać przez te 50 dni. Jeśli nie mają takie możliwości, a bank umożliwia nam opłacanie przez KK rachunków, możemy w szablonie przelewu Płatności za energię wpisać numer swojego drugiego konta i w taki sposób pobierać pieniądze. Istnieją też metody wypłacania pieniędzy z KK po przez różnego rodzaju kasyna i systemy bukmacherskie ale nad tym nigdy się nie zastanawiałem.
Podsumowując, nie korzystam z kart kredytowych - są mi kompletnie niepotrzebne. Dzięki temu uniknąłem wielu głupich wydatków. Ustawiłem także niski limit transakcji bezgotówkowych na karcie debetowej, dzięki czemu mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że wygram z każdą pokusą i przemyślę każdy większy zakup co najmniej dwa razy.
PS: W jednym z następnych wpisów napiszę o tym jak studenci, nawet nie posiadający stałego dochodu, mogą zarobić do kilkudziesięciu złotych na KK.
PS2: Jeśli podobał wam się wpis, wiecie co zrobić :-)